Jak nad Dnieprem przyjęto wiadomość o wygranej Donalda Trumpa?
Wiele osób tego się nie spodziewało. Reakcja w Ukrainie jest niejednoznaczna. Są dwa główne nurty. Jedni są w szoku i boją się, że Trump odda Ukrainę Putinowi. Obawiają się, że będzie pchał nasz kraj do niesprawiedliwego pokoju. Myślą tak przede wszystkim osoby, które nie sympatyzowały z Trumpem i reprezentują skrajnie patriotyczny obóz. Drudzy zaś uważają, że Trump, w odróżnieniu od Bidena, będzie prowadził bardziej zdecydowaną politykę. Liczą na to, że sytuacja zacznie się zmieniać w jakimkolwiek kierunku.
Jakaś zmiana jest potrzebna. Bo przez ostatni rok za rządów Bidena nie posunęliśmy się w Ukrainie ani w jedną, ani w drugą stronę. Nie ma postępów w kierunku negocjacji, ale też nie było postępów odnośnie zwiększenia wsparcia wojskowego dla Ukrainy, by mogliśmy zmienić sytuację na frontach wojny.
W sieci można nawet zobaczyć komentarze typu: „lepiej straszny koniec niż niekończący się koszmar”. Jakaś zmiana jest potrzebna. Bo przez ostatni rok za rządów Bidena nie posunęliśmy się w Ukrainie ani w jedną, ani w drugą stronę. Nie ma postępów w kierunku negocjacji, ale też nie było postępów odnośnie zwiększenia wsparcia wojskowego dla Ukrainy, tak byśmy mogli zmienić sytuację na frontach wojny.
Sugeruje pan, że Ukraina potrzebuje nowego bodźca, punktu zwrotnego?