Od połowy listopada rządzący w połowie Jemenu rebelianci Huti zaczęli napadać na statki przepływające w pobliżu kontrolowanego przez nich wybrzeża Morza Czerwonego i Oceanu Indyjskiego. Co najmniej pięć firm transportu morskiego skierowało swe statki dookoła Afryki, by uniknąć niebezpieczeństwa.
Ale rosyjskie tankowce z ropą spokojnie pływają po niebezpiecznych wodach. „Popierani przez Iran Huti trzymają się z dala od rosyjskich statków. Rosyjskie media twierdzą, że ruch zgodził się je przepuszczać” – pisze indyjski „Hindustan Times”.
Kanał Sueski to ruchliwa trasa
Przez Kanał Sueski, Morze Czerwone i cieśninę Bab al-Mandab przechodzi ok. 12 proc. światowego ruchu morskiego, w tym nie mniej niż 10 proc. transportów z ropą i skroplonym gazem LNG. Co roku płynie tędy prawie 20 tys. statków. Od czasu wprowadzenia zachodnich sankcji na Rosję z powodu wojny z Ukrainą ta trasa stała się główną drogą eksportu rosyjskich surowców do Indii i Chin. Oba te kraje znacznie zwiększyły zakupy ropy w Moskwie, korzystając z rosyjskich kłopotów i idącym za tym obniżeniem ceny.
Czytaj więcej
Powrót pojęcia niemieckiej kultury przewodniej (Leitkultur) ma pomóc opozycyjnej CDU w pogrążeniu rządu Olafa Scholza.
Od połowy listopada co najmniej 11 statków różnych bander zostało ostrzelanych rakietami lub zaatakowanych dronami przez jemeńskich Huti (a dwa próbowano porwać). Ich przywódcy twierdzą, że ataki prowadzone są na jednostki płynące do Izraela, i będą trwały, dopóki Tel Awiw nie przerwie wojny w Strefie Gazy. Ani jeden z zaatakowanych do tej pory statków nie płynął jednak do czy z Izraela. Ataki wywołały za to chaos na jednym z najbardziej uczęszczanych szlaków morskich, który zaczął pustoszeć.