Wojna w Ukrainie: Krwawy pat na froncie

Żadna ze stron nie jest w stanie uzyskać przewagi, walki zamieniają się w morderczą wojnę pozycyjną.

Publikacja: 02.11.2023 03:00

Trwający od czerwca ukraiński kontratak zamienił się w serię walk pozycyjnych

Trwający od czerwca ukraiński kontratak zamienił się w serię walk pozycyjnych

Foto: afp

– Nikt nie rwie się do walki. Już rok siedzimy w tej d…, wszyscy mają dość – powiedział dziennikarzom Sever Real (część Radio Swoboda) rosyjski żołnierz Dmitrij Jasznikow. Ranny trafił do szpitala i na rehabilitację, i robi teraz wszystko, by nie wrócić na front.

– Z pojazdów mamy jedną „motołygę” (pływający transporter opancerzony MT-LB – przyp. red.) na cały pułk zmechanizowany, choć w każdej kompanii powinniśmy mieć mnóstwo ciężarówek i te wszystkie bojowe wozy piechoty. Ale nie ma. I nikomu (z dowództwa – przyp. red.) to nie przeszkadza – mówi.

Czytaj więcej

Ukrainę czeka ciężka zima. Rosja gromadzi rakiety

Znów więźniowie

Mimo to jednak rosyjska armia cały czas atakuje, najwyraźniej nie przeszkadza jej zniechęcenie żołnierzy i dotkliwy brak uzbrojenia.

Bez przerwy atakowana jest Awdijiwka. Wydaje się nawet, że Rosjanie posuwają się tam do przodu, choć bardzo powoli. Nadal brakuje im kilku kilometrów do zamknięcia kotła.

Ataki trwają też na północnym odcinku frontu (w okolicach Kupianska i Łymanu). Teraz jeszcze Rosjanie ruszyli do ataku w pobliżu Bachmutu, gdzie poprzednio odnosili sukcesy ukraińscy żołnierze.

Ale koszta są ogromne. „Szturmowe grupy oddziałów Sztorm Z na kierunku awdijiwskim i południu od Bachmutu często są całkowicie niszczone po kilku dniach. Średnio tracą od 40 do 70 proc. swych żołnierzy. (…) W ogóle są nieprzygotowane (do walki – przyp. red.), a dowództwo nie chce brać pod uwagę propozycji stawiania im bardziej realnych bojowych zadań” – denerwuje się jeden z rosyjskich „korespondentów wojennych”.

Czytaj więcej

Powolne zaciskanie kleszczy wokół Awdijiwki

„Sztorm Z” to nazwa oddziałów formowanych z więźniów. Początkowo armia werbowała do nich tylko skazanych policjantów i żołnierzy armii oraz Gwardii Narodowej. Miała to być rosyjska odpowiedź na tworzone od zeszłego roku po ukraińskiej stronie frontu „brygady uderzeniowe”, które Kijów zamierzał użyć w kontrataku. W końcu jednak rosyjskie Ministerstwo Obrony postanowiło konkurować z ówczesną Grupą Wagnera i zaczęło powoływać do Sztorm Z wszystkich więźniów.

Obecnie „często wprowadzane są do walki bez zwiadu (pozycji przeciwnika – przyp. red.), bez łączności z sąsiadami, bez wsparcia artylerii, co prowadzi do bardzo dużych strat. (…) Jednostki Sztorm Z zamieniają się w »śmieci« nim osiągną jakikolwiek cel” – piszą rosyjscy blogerzy. Stanowią zaś główne siły wszystkich ataków, a mimo to resort obrony przeznacza tylko 10–15 dni na ich szkolenie.

Jak za Stalina

Więźniowie zwerbowani do oddziałów najemników Wagnera pilnowani byli z tyłu przez samych najemników, by nie uciekali z frontu. Teraz zaś rosyjskie dowództwo przypomniało ich dowódcom, że zgodnie z regulaminem mają prawo zastrzelić na miejscu żołnierza odmawiającego wykonania rozkazu lub uciekającego z pola walki. Tak, jak w czasie II wojny światowej.

Czytaj więcej

Największy od pół roku rosyjski atak zakończył się fiaskiem. Przyznał to nawet Putin

– O oddziałach zaporowych złożonych z policjantów, żołnierzy Gwardii Narodowej i tak dalej słyszeliśmy od zawsze – przypomina szefowa organizacji pomagającej więźniom Ruś Siedząca Olga Romanowa.

– Mamy informacje, że rosyjscy dowódcy grożą rozstrzeliwaniem całych oddziałów, jeśli te cofają się pod ogniem ukraińskiej artylerii – powiedział rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, John Kirby. Ukraińcy zaś odnotowali co najmniej trzy przypadki, gdy rosyjscy dowódcy zabijali swoich żołnierzy wprost w okopach.

Jednocześnie rosyjskie dowództwo (8. Armii – przyp. red.) zabroniło leczenia rannych więźniów razem z innymi żołnierzami, w zasadzie pozostawiając im w przypadku ranienia „samopomoc i pomoc wzajemną”.

– To symptom tego, jak słabo rosyjskie dowództwo rozumie, co robi i jak źle z wojskowego punktu widzenia to robi – komentował te rozkazy Kirby.

Wydaje się, że po ukraińskiej stronie frontu stosunki w oddziałach są znacznie bardziej przyjacielskie. Ale coraz częściej pojawiają się informacje o przemocy wobec poborowych w komisjach wojskowych, a nawet na ulicach (przez patrole wojska czy policji). Widać, że już obie strony mają kłopoty z uzupełnianiem strat.

Z biegiem Dniepru

Trwający od czerwca ukraiński kontratak zamienił się w serię walk pozycyjnych, w których jednak inicjatywę utrzymują Rosjanie. To oni obecnie atakują w kilku miejscach frontu. Ale niespodziewanie pojawił się rejon, gdzie Ukraińcy są górą: okupowany wschodni brzeg Dniepru.

Prawdopodobnie, według planów ukraińskiego sztabu generalnego, to tutaj miała ruszyć kontrofensywa. Ale po wysadzeniu w czerwcu przez Rosjan Zapory Kachowskiej stało się to niemożliwe.

Teraz jednak zalane powodzią rejony wyschły i przynajmniej od Nowej Kachowki do ujścia Dniepru (ponad 100 kilometrów) Ukraińcy atakują drugi brzeg. W trzech miejscach uchwycili niewielkie kawałki terenu i zagrażają Rosjanom, którzy nie mają tu silnych umocnień i dużych pól minowych (wymytych przez powódź).

Zdenerwowany Kreml zdymisjonował obecnego dowódcę tego odcinka, generała Olega Makarewicza. Wywiad wojskowy zarzucił mu kłamliwe meldunki i umniejszanie ukraińskiego zagrożenia.

Na jego miejsce mianowano dowódcę wojsk desantowych, generała Michaiła Tieplinskiego. Ten z kolei znajdował się w niełasce po serii porażek swoich wojsk na początku inwazji. Teraz ma doprowadzić do wyrzucenia Ukraińców na drugą stronę rzeki.

– Nikt nie rwie się do walki. Już rok siedzimy w tej d…, wszyscy mają dość – powiedział dziennikarzom Sever Real (część Radio Swoboda) rosyjski żołnierz Dmitrij Jasznikow. Ranny trafił do szpitala i na rehabilitację, i robi teraz wszystko, by nie wrócić na front.

– Z pojazdów mamy jedną „motołygę” (pływający transporter opancerzony MT-LB – przyp. red.) na cały pułk zmechanizowany, choć w każdej kompanii powinniśmy mieć mnóstwo ciężarówek i te wszystkie bojowe wozy piechoty. Ale nie ma. I nikomu (z dowództwa – przyp. red.) to nie przeszkadza – mówi.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Wojna na Bliskim Wschodzie wisi w powietrzu
Konflikty zbrojne
Ukraińcy strzelają do Rosjan amunicją z Indii. Indie nie protestują
Konflikty zbrojne
Eksplodujące radiotelefony Hezbollahu. To był najbardziej krwawy dzień w Libanie od roku
Konflikty zbrojne
Rosja chce mieć drugą armię świata. Czy Putin szykuje się do długiej wojny?
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Konflikty zbrojne
Wybuchające pagery w Libanie. Hezbollah upokorzony i zdruzgotany