Cała sytuacja jest całkowicie bezprecedensowa w historii państwa żydowskiego. Spokoju w Izraelu nigdy nie było i można się było spodziewać wielu rzeczy, nawet trzeciej intifady, czyli powstania Palestyńczyków na okupowanym Zachodnim Brzegu czy nawet akcji uzbrojonych bojowników na tym obszarze. Nie sposób było wykluczyć kolejnego ataku rakietowego ze Strefy Gazy jak dwa lata temu. Jednak inwazja na taką skalę jak w sobotę przekraczała wszelkie wyobrażenia izraelskich polityków, wojskowych i co najważniejsze, słynnego Mosadu. Wszyscy oni zawiedli całkowicie. – Jak to możliwe, że Hamas zdołał zgromadzić niezauważenie tak ogromną liczbę rakiet i przygotować w spokoju inwazję na szeroką skalę – zastanawiają się obecnie wszyscy w Izraelu.
Atak Hamasu na Izrael. Klęska Mosadu
W końcu Strefa Gazy to obszar 40 km na 6 do 12 km z trzech stron szczelne izolowany przez Izrael, a od strony południowej przez armię egipską, tylko symbolicznie, o czym Mosad powinien był wiedzieć. Tymczasem potężny mur oraz umocnienia oddzielające Gazę od Izraela zostały przerwane w 26 miejscach, co świadczy o całkowitym nieprzygotowaniu izraelskich sił. Podobnie było niemal dokładnie pół wieku temu, gdy Izrael został atakowany przez armie Egiptu i Syrii w czasie wojny Jom Kipur. Ogromnym wysiłkiem udało się wtedy opanować sytuację.
Czytaj więcej
W odpowiedzi na atak Hamasu rząd Netanjahu w odwecie bombarduje Strefę Gazy. Wydaje się jednak, że negocjacji z agresorem nie uniknie.
Nie jest jednak jasne, jaką strategię ostatecznie wybierze rząd obecnie. Mowa jest o inwazji lądowej na strefę. Oznaczałoby to walki uliczne na obszarze zamieszkanym przez ponad 2,3 mln ludzi. Liczba ofiar byłaby ogromna, także po stronie izraelskiej armii.
Przy tym nie wiadomo, jaki los czekałby w takiej sytuacji izraelskich zakładników, zarówno żołnierzy, jak i cywilów. Lata temu za jednego żołnierza uprowadzonego przez Hezbollah w Libanie Izrael zwolnił z więzień 400 Palestyńczyków. Wydaje się, że w obecnej sytuacji negocjacje z Hamasem są nieuniknione.