Izrael bezradny i upokorzony. Atak Hamasu obnażył niedostatki niezwyciężonego do tej pory państwa

W niedzielę izraelska armia skupiona była na koncentrowaniu swych sił na terenach graniczących ze Strefą Gazy. Cały obszar został odcięty od dostaw energii elektrycznej, paliwa oraz wszelkich towarów. – Pomścimy ten czarny dzień – zapowiedział premier Beniamin Netanjahu już w sobotę. – Zraniony, osłabiony Izrael jest bardziej zaciekły – napisał „Times of Israel”.

Publikacja: 09.10.2023 03:00

Terroryści Hamasu po ataku na Izrael wszystkie swoje działania nagrywali na telefony komórkowe

Terroryści Hamasu po ataku na Izrael wszystkie swoje działania nagrywali na telefony komórkowe

Foto: AFP

Cała sytuacja jest całkowicie bezprecedensowa w historii państwa żydowskiego. Spokoju w Izraelu nigdy nie było i można się było spodziewać wielu rzeczy, nawet trzeciej intifady, czyli powstania Palestyńczyków na okupowanym Zachodnim Brzegu czy nawet akcji uzbrojonych bojowników na tym obszarze. Nie sposób było wykluczyć kolejnego ataku rakietowego ze Strefy Gazy jak dwa lata temu. Jednak inwazja na taką skalę jak w sobotę przekraczała wszelkie wyobrażenia izraelskich polityków, wojskowych i co najważniejsze, słynnego Mosadu. Wszyscy oni zawiedli całkowicie. – Jak to możliwe, że Hamas zdołał zgromadzić niezauważenie tak ogromną liczbę rakiet i przygotować w spokoju inwazję na szeroką skalę – zastanawiają się obecnie wszyscy w Izraelu.

Atak Hamasu na Izrael. Klęska Mosadu

W końcu Strefa Gazy to obszar 40 km na 6 do 12 km z trzech stron szczelne izolowany przez Izrael, a od strony południowej przez armię egipską, tylko symbolicznie, o czym Mosad powinien był wiedzieć. Tymczasem potężny mur oraz umocnienia oddzielające Gazę od Izraela zostały przerwane w 26 miejscach, co świadczy o całkowitym nieprzygotowaniu izraelskich sił. Podobnie było niemal dokładnie pół wieku temu, gdy Izrael został atakowany przez armie Egiptu i Syrii w czasie wojny Jom Kipur. Ogromnym wysiłkiem udało się wtedy opanować sytuację.

Czytaj więcej

Izrael w ogniu i krwi. „Gdzie była armia? Gdzie było potężne państwo?”

Nie jest jednak jasne, jaką strategię ostatecznie wybierze rząd obecnie. Mowa jest o inwazji lądowej na strefę. Oznaczałoby to walki uliczne na obszarze zamieszkanym przez ponad 2,3 mln ludzi. Liczba ofiar byłaby ogromna, także po stronie izraelskiej armii.

Przy tym nie wiadomo, jaki los czekałby w takiej sytuacji izraelskich zakładników, zarówno żołnierzy, jak i cywilów. Lata temu za jednego żołnierza uprowadzonego przez Hezbollah w Libanie Izrael zwolnił z więzień 400 Palestyńczyków. Wydaje się, że w obecnej sytuacji negocjacje z Hamasem są nieuniknione.

– Izrael jest w niezwykle trudnej sytuacji. Cokolwiek zrobi, zwycięzcą jest Hamas, także w sferze politycznej. Wizerunek niezwyciężonego państwa żydowskiego został mocno nadwyrężony. Druzgocący cios został zadany poczuciu bezpieczeństwa obywateli Izraela. – Nie zmienią tego dewastujące ataki izraelskiej armii – mówi „Rzeczpospolitej” Nadim Shehadi, były dyrektor Libańsko-Amerykańskiego Centrum Akademickiego w Nowym Jorku. Zwraca uwagę na niedawne oświadczenia przedstawicieli izraelskiej armii, którzy zapowiadali, że agresja Hamasu czy libańskiego Hezbollahu na Izrael zostanie potraktowana jako atak Iranu na państwo żydowskie. Nie wyklucza więc izraelskiego odwetu na instalacje Hezbollahu w Syrii, finansowego i zaopatrywanego przez Teheran. W końcu rakiety, którymi Hamas zaatakował Izrael, pochodzą w dużej części z Iranu. – Nie mamy dowodu, że Iran uczestniczył bezpośrednio przygotowaniach do akcji Hamasu – powiedział w niedzielę w CNN, sekretarz stanu USA Antony Blinken.

Po ataku Hamasu na Izrael. Nie czas na rozliczenia

Nikt w tej chwili w Izraelu nie myśli o rozliczeniach. Przyjdzie na nie czas. Na razie trwają negocjacje na temat utworzenia rządu jedności narodowej z udziałem opozycji, podobnie jak to było w przeddzień wojny sześciodniowej w 1967 roku.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Izrael przestał być niezwyciężony

Opozycja stawia jednak trwale warunki w postaci odejścia z rządu dwóch ministrów z szowinistycznych syjonistycznych ugrupowań wspierających ideę aneksji Zachodniego Brzegu. Jedynym z nich jest Bacalel Smitricz z ugrupowania Religijny Syjonizm, który jest nie tylko ministrem finansów, ale i wiceszefem resortu obrony, odpowiedzialnym za cywilne struktury na ziemiach okupowanych. Innymi słowy, jest faktycznie gubernatorem Zachodniego Brzegu. Drugim jest Itamar Ben-Gewir, minister bezpieczeństwa narodowego, fanatyczny przywódca religijnego ugrupowania nacjonalistycznego Ocma Jehudit, czyli Żydowska Siła.

Tymczasem media kierują pod adresem rządu trudne pytania. – Gdzie była armia? Gdzie było potężne państwo? – pisał „Times of Israel”. Odpowiedź wydaje się być prosta. Radykalnie syjonistyczny rząd Netanjahu będący u władzy od grudnia ubiegłego roku koncentrował uwagę na Zachodnim Brzegu, rozszerzając tam strefę żydowskiego osadnictwa. Wymagało to także zwiększonej obecności wojska, którego zabrakło w sobotę na obszarach graniczących z Gazą. A powinno ich tam być co najmniej 4 tysiące. – Cały pluton żołnierzy ochraniał niedawno osadników w zamieszkanej przez ludność palestyńską Huwarze na Zachodnim Brzegu, którzy postanowili świętować właśnie tam Sukkot, Święto Namiotów upamiętniające ucieczkę Izraelitów z Egiptu – mówi „Rzeczpospolitej” Avi Scharf z dziennika „Haarec”.

Sprawa palestyńska. Jedynym wyjściem są negocjacje?

– Jest jeden cel akcji Hamasu, czyli przywrócenie godności narodu palestyńskiego. To polityka rządu Netanjahu na Zachodnim Brzegu zmusiła Hamas do działań. Od początku roku zginęło tu 248 Palestyńczyków, w tym 40 dzieci. To rezultat działań izraelskiej armii i żydowskich osadników. Bojownicy Hamasu to nie terroryści, lecz żołnierze walczący o prawa naszego narodu – mówi „Rzeczpospolitej” Mustafa Barghouti, palestyński działacz polityczny, kandydat w wyborach prezydenckich w styczniu 2005. Przypomina, że problem palestyński został w ostatnich latach całkowicie zmarginalizowany, czego dowodem przygotowywane przez USA porozumienie pomiędzy Izraelem a Arabią Saudyjską, państwa które mieniło się obrońcą Palestyńczyków.

Dokładnie to samo mówi były premier Ehud Olmert. – Wielką iluzją było przekonanie, że sprawa Palestyny zostanie zapomniana – powiedział w wywiadzie telewizyjnym. Jego zdaniem jedynym wyjściem z obecnej sytuacji są negocjacje zarówno z Hamasem, jak i przywódcą Autonomii Palestyńskiej na Zachodnim Brzegu.

Cała sytuacja jest całkowicie bezprecedensowa w historii państwa żydowskiego. Spokoju w Izraelu nigdy nie było i można się było spodziewać wielu rzeczy, nawet trzeciej intifady, czyli powstania Palestyńczyków na okupowanym Zachodnim Brzegu czy nawet akcji uzbrojonych bojowników na tym obszarze. Nie sposób było wykluczyć kolejnego ataku rakietowego ze Strefy Gazy jak dwa lata temu. Jednak inwazja na taką skalę jak w sobotę przekraczała wszelkie wyobrażenia izraelskich polityków, wojskowych i co najważniejsze, słynnego Mosadu. Wszyscy oni zawiedli całkowicie. – Jak to możliwe, że Hamas zdołał zgromadzić niezauważenie tak ogromną liczbę rakiet i przygotować w spokoju inwazję na szeroką skalę – zastanawiają się obecnie wszyscy w Izraelu.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Wojna na Bliskim Wschodzie wisi w powietrzu
Konflikty zbrojne
Ukraińcy strzelają do Rosjan amunicją z Indii. Indie nie protestują
Konflikty zbrojne
Eksplodujące radiotelefony Hezbollahu. To był najbardziej krwawy dzień w Libanie od roku
Konflikty zbrojne
Rosja chce mieć drugą armię świata. Czy Putin szykuje się do długiej wojny?
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Konflikty zbrojne
Wybuchające pagery w Libanie. Hezbollah upokorzony i zdruzgotany