– Największy problem to niedopuszczanie wolontariuszy w strefę powodzi, zakaz pod groźbą rozstrzelania. W piątek pojawiła się informacja, że rosyjscy żołnierze zabili wolontariusza. Są też doniesienia, że Rosjanie ewakuują za pieniądze i biorą łapówki za podwożenie łódek (do zalanych miejscowości – red.) – wolontariuszka Iryna z wyzwolonego Chersonia opisuje dziennikarzom, co się dzieje na okupowanym brzegu.
Według szacunkowych danych na terenach zalanych po wysadzeniu tamy na Dnieprze w Kachowce znajdowało się około 40 tys. mieszkańców. Nikt jednak dokładnie nie wie ilu, dlatego że ludzie wcześniej cały czas opuszczali swe domy z powodu bliskości frontu.
Czytaj więcej
Zburzenie przez Rosję tamy elektrowni wodnej Kachowka w obwodzie chersońskim 6 czerwca „prawie na pewno poważnie zakłóciło” główne źródło świeżej wody na okupowanym przez Rosję Krymie – kanał Północno-Krymski (NCC) – poinformowało brytyjskie Ministerstwo Obrony
Ratownicy na celowniku
– Ostrzały trwają z obu stron (rosyjskiej i ukraińskiej – red.). Całkowicie brakuje łączności, krótkofalówkami nie można się posługiwać, bo wojskowi namierzają i od razu nadlatują pociski – tłumaczy.
Jednak do tej pory odnotowano tylko jeden ukraiński ostrzał rejonu Hołej Prystani i stały rosyjski ostrzał Chersonia. Jego ofiarą omal nie został ukraiński rabin Mosze Azman, który przywiózł łódź wolontariuszom i musiał kryć się przed rosyjskimi pociskami.