Wszyscy w kamasze. Kreml uspokaja, że nie będzie mobilizacji. Tak samo, jak miało nie być we wrześniu

Władimir Putin chce zmobilizować na wojnę z Ukrainą kolejne setki tysięcy Rosjan. Akcja rusza w kwietniu.

Publikacja: 17.03.2023 03:00

Kreml liczy, że armia zwiększy się o kolejne 400 tys. żołnierzy kontraktowych. Na zdjęciu: ćwiczenia

Kreml liczy, że armia zwiększy się o kolejne 400 tys. żołnierzy kontraktowych. Na zdjęciu: ćwiczenia w jednostce w Peresławiu Zaleskim niedaleko Moskwy

Foto: Kirill KUDRYAVTSEV/AFP

Wezwania do stawienia się w komendzie wojskowej otrzymują mężczyźni w Moskwie, Petersburgu, Biełgorodzie, Woronieżu, Tambowie, Czelabińsku i wielu innych miastach. Rosyjska organizacja zajmująca się obroną praw człowieka Agora informuje, że podobne listy są wysyłane rezerwistom już w 33 regionach. Inne źródła mówią, że dotyczy to 44 regionów.

Mężczyźni po służbie w wojsku są wzywani pod pretekstem „aktualizacji danych osobowych” albo w związku z ćwiczeniami wojskowymi. Szef Agory Paweł Czikow zwraca uwagę, że wzywanie rezerwistów na ćwiczenia odbywa się wyłącznie na podstawie rozporządzenia prezydenta. A dotychczas takiego rozporządzenia nie ma.

Dobrowolny kontrakt

Kreml uspokaja, że druga fala mobilizacji nie jest planowana. To samo rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow mówił 13 września, a już 21 września z polecenia Władimira Putina rozpoczęto mobilizację cząstkową. Jeden z punktów tamtego rozporządzenia pozostał niejawny. Dotyczył liczby mobilizowanych żołnierzy. Oficjalnie deklarowano, że do wojska zostało powołanych wówczas 300 tys. osób, z których połowa już jest nad Dnieprem.

Czytaj więcej

Gen. Skrzypczak: Armii Putina brakuje tylko impulsu. Będzie panika i popłoch

Rosyjski portal ura.ru, powołując się na źródła w kilku regionach, przekonuje, że już 1 kwietnia ruszy szeroka kampania informacyjna resortu obrony. Celem ma być powołanie do wojska 400 tys. nowych żołnierzy kontraktowych. Kampania ma ruszyć wraz z wiosennym poborem. Wielu gubernatorów w różnych regionach już otrzymało wytyczne dotyczące liczby zrekrutowanych. Prace przygotowawcze miały ruszyć jeszcze w lutym.

Przywódca rosyjskiej Udmurcji uspokajał w środę, że nie chodzi o mobilizację, lecz o „dobrowolne zawarcie kontraktu”. Przekonywał, że w jego regionie chętnych jest bardzo dużo. – Pensja zaczyna się od 170 tys. rubli (równowartość 9,8 tys. złotych), jest też bardzo dużo dodatków – wabił chętnych do wojska. Tymczasem rosyjscy propagandyści wciąż przekonują, że rosyjska armia nie potrzebuje dodatkowej mobilizacji na wzór tej, która odbyła się we wrześniu.

– Liczebności jednostek, które już przebywają w strefie specjalnej operacji wojskowej (tak w Rosji nazywają wojnę z Ukrainą – red.), w zupełności wystarcza. Spekulacje o kolejnej fali mobilizacji są elementem wojny informacyjnej – mówi „Rzeczpospolitej” Igor Korotczenko, redaktor naczelny rosyjskiego prokremlowskiego czasopisma „Nacjonalna Oborona”. – Nie mam informacji o tym, że mężczyzn masowo wzywają na komendy wojskowe – dodaje. Jak w Moskwie widzą przyszłość trwającej już od ponad roku wojny? – Może będzie ofensywa rosyjska, a może będzie ukraińska. Zobaczymy, prognozowanie jest niewdzięczną sprawą – ucina i przekonuje, że mobilizacji w najbliższym czasie w Rosji nie będzie.

Czytaj więcej

Po co Rosjanie strącili reapera? „Takie incydenty to zaproszenie do rozmów”

– Jeżeli rosyjskie władze mówią, że czegoś złego nie będzie, to znaczy, że właśnie to szykują. Już kilkakrotnie to udowadniały. Rosjanie są oszukiwani i mimo to wspierają swoich rządzących – mówi „Rzeczpospolitej” Ołeksij Melnyk, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z kijowskiego Centrum Razumkowa.

– Jeśli chodzi o kolejną falę mobilizacji, będą próbowali wykorzystać alternatywne metody – dodaje ekspert. – Będą prowadzić ukrytą mobilizację, werbować ochotników na różne sposoby. Myślę, że obecnie chodzi im o wcielenie do wojska kolejnych 400 tys. osób, ta liczba wygląda bardzo prawdopodobnie. Pewnie chcieliby zmobilizować od razu milion, ale rosyjski system nie jest do tego przygotowany. Bo trzeba byłoby ich wyposażyć, rozmieścić i zapewnić podstawowe szkolenie – podkreśla Melnyk.

Wojna będzie długa

Jesienią ubiegłego roku szef rosyjskiego resortu obrony Siergiej Szojgu rzucał znacznie większe liczby. Mówił, że potencjał mobilizacyjny Rosji wynosi 25 mln ludzi. Mówił też o potrzebie zwiększenia liczebności armii z 1,15 mln do 1,5 mln osób. I wiele wskazuje na to, że Moskwa już nie oczekuje szybkich „sukcesów” nad Dnieprem, lecz stawia na długotrwałą wojnę.

– Putin wyraźnie zasugerował to podczas swoich niedawnych wystąpień. Stwierdził, że jego żołnierze uczestniczący w tak zwanej operacji wojskowej otrzymają dwutygodniowy urlop raz na pół roku. Na szybkie zakończenie konfliktu nie liczy. Będzie rządził tyle, ile będzie trwała wojna – twierdzi Melnyk.

– Zwycięstwa w tej wojnie Rosja już nie osiągnie, a w przypadku przegranej Putinowi grozi śmierć polityczna i nawet fizyczna. Jest jeszcze trzecia opcja. Stawia na tlącą się wojnę, która ma doprowadzić do jakiegoś rozejmu. To byłby idealny scenariusz dla Putina, który dziś znalazł się w błędnym kole – dodaje ukraiński ekspert.

Konflikty zbrojne
Kolejny duży atak dronów na Kijów. Pożary, zniszczenia, ranni
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Konflikty zbrojne
Kolejny kraj zacznie dostarczać broń Ukrainie?
Konflikty zbrojne
Trzech sojuszników. Rosja i Korea Północna walczą, Chiny milczą
Konflikty zbrojne
Gen. Roman Polko o strącaniu rosyjskich rakiet przez Polskę. „Być może zostało to źle zrozumiane na szczycie NATO”
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Konflikty zbrojne
Jak wyglądało rosyjskie "porozumienie pokojowe". Radio Swoboda dotarło do dokumentu z 2022 roku
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni