– Wcześniej ostrzeliwali nas siedem–dziesięć razy dziennie, a teraz strzelają 70–80 razy, całymi dniami. To zrobiło się zbyt straszne – mówi dziennikarzom Jelena na chersońskim dworcu.
Według danych BBC z miasta już wyjechało koleją co najmniej 400 osób, a kolejnych kilkaset próbuje wydostać się własnymi samochodami. Przed wojną Chersoń liczył prawie 300 tysięcy mieszkańców, wyzwolenia 11 listopada doczekało jedynie 70–80 tys.
Odepchnięci na wschodni brzeg Dniepru Rosjanie bez przerwy ostrzeliwują miasto, nawet nie udając, że wybierają cele wojskowe. Prawdopodobnie chcą zastraszyć mieszkańców, bo jednak mają zbyt mało sił, by zniszczyć cały Chersoń.
Czytaj więcej
Kreml przygotował dla mediów państwowych i prorządowych notatkę informacyjną o tym, jak należy podsumować 2022 rok. Propagandyści mają mówić, że "rosyjska armia pokonuje NATO", a "Putin daje Europie szansę na opamiętanie".
– Chyba chcą nam zniszczyć wszystkie szpitale – stwierdziła jedna z mieszkanek, gdy przed Nowym Rokiem rosyjski pocisk trafił klinikę kardiologiczną. Podobnie w innych wyzwolonych miejscowościach. W poniedziałek rosyjski czołg podjechał nad brzeg Dniepru i cztery razy strzelił w rynek w Berysławiu, mieście położonym na północ od Chersonia.