– To jest bezwstydne bezprawie! – na wieść o losie bramkarza zawołał dyrektor rosyjskiego sportowego kanału telewizyjnego MatchTV Ilia Kuzniecow. Był to rzadki w Rosji przypadek krytykowania postępowania władz, szczególnie wojskowych.
Na co dzień 25-letni hokeista Iwan Fiedotow grał w moskiewskim klubie CSKA. Wraz z nim w ostatnim sezonie wygrał Puchar Gagarina, a z rosyjską reprezentacją zdobył srebrny medal na igrzyskach w Pekinie.
Tu nie ma miejsca na ludzkie użalanie się, bo tu jest prawo. A w nim zapisany jest obowiązek służby wojskowej
Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla
Kłopoty zwaliły się na niego, gdy w zeszłym miesiącu postanowił rozstać się z klubem i pojechać do Ameryki, by występować w barwach Philadelphia Flyers. Związani silnie z establishmentem wojskowym szefowie klubu potraktowali to prawdopodobnie jako „przejaw braku patriotyzmu”. – Podpisanie kontraktu (z klubem) w kraju, który prowadzi wrogą politykę wobec Rosji, nie mogło doprowadzić do niczego dobrego – wyjaśniał już po porwaniu hokeisty deputowany Roman Teriuszkow.
– Co się stało? – wołała dziennikarka Anna Andronowa, biegnąc za dziesięcioma ludźmi, którzy wciągali Fiedotowa do furgonetki bez tablic rejestracyjnych. – Nic – odkrzyknął jeden z nich w kominiarce na twarzy. Andronowa wraz z ekipą telewizyjną przez dwa dni towarzyszyła hokeiście, kręcąc o nim reportaż dla MatchTV. Zdjęcia zakończyły się na parkingu przed halą sportową w Petersburgu, gdy Fiedotow wychodził z treningu i został porwany.