Po sześciu dniach od rozpoczęcia inwazji Władimir Putin nie osiągnął żadnego z zakładanych celów. Poza jego kontrolą pozostają główne miasta Ukrainy. Zamiast – jak się spodziewał – tłumów wiwatujących na cześć rosyjskich żołnierzy, napotkał heroiczny opór Ukraińców. A świat odpowiedział sankcjami, których Kreml sobie nie wyobrażał.
W tej sytuacji rosyjski przywódca sięga do brutalnych metod pacyfikacji przeciwnika, które wypróbował w Czeczenii i Syrii. Długa na 65 kilometrów kolumna czołgów i pojazdów opancerzonych zbliża się od północy do Kijowa. We wtorek rosyjskie rakiety trafiły w drugie miasto kraju – Charków. Są doniesienia o użyciu przez Rosjan amunicji kasetowej i bomb termobarycznych.
Pesymizm Johnsona
Czy nadchodzącą katastrofę da się powstrzymać na drodze dyplomatycznej? O możliwości ogłoszenia przez Ukrainę neutralności wspominał kilka dni temu Wołodymyr Zełenski. Jednak – odpowiadając na pytanie „Rzeczpospolitej” – czy rysuje się jakiś kompromis, przebywający we wtorek w Warszawie, premier Wielkiej Brytanii nie ukrywał pesymizmu.
Czytaj więcej
Wojny nie da się zakończyć szybko. – Tego konfliktu Zachód nie rozwiąże środkami wojskowymi. Będziemy potrzebowali wiele determinacji i cierpliwości, aby pokonać Władimira Putina – przekonywał w Warszawie Boris Johnson.
– Rozwiązanie konfliktu musi odpowiadać temu, czego oczekują Ukraińcy. Do nich należy decyzja, jaka będzie przyszłość ich kraju. Nic nie zostanie rozstrzygnięte ponad ich głowami. Biorąc pod uwagę to, czego jesteśmy teraz świadkami, byłoby niezwykle trudno uznać Władimira Putina za partnera do rozmów. To niemożliwe po tym, co zrobił. Taki jest podstawowy problem, przed którym stajemy. Opowiadam się za negocjacjami, za znalezieniem rozwiązania. Ale jak można rozmawiać z kimś, kto posyła czołgi na Kijów? Kto bombarduje niewinnych cywili? Powtarzam: to jest w tej chwili niemożliwe. Taką mamy rzeczywistość – powiedział premier Wielkiej Brytanii.