Bartkiewicz: Schetyna - sprawny polityk, który nie został przywódcą

Grzegorz Schetyna po czterech latach żegna się ze stanowiskiem przewodniczącego PO. Władzę w Platformie przejmował po wyborczej porażce z 2015 roku. Oddaje ją po wyborczej porażce z 2019 roku w dużej mierze po to, by nie przekreślać szansy kandydatki PO w ostatnim akcie kończącego się wyborczego cyklu. Innymi słowy: odchodzi jako przegrany.

Aktualizacja: 03.01.2020 15:46 Publikacja: 03.01.2020 15:37

Bartkiewicz: Schetyna - sprawny polityk, który nie został przywódcą

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Schetyna jako przewodniczący ma zasługi dla Platformy, o których zresztą nie omieszkał przypomnieć namaszczając na swojego następcę Tomasza Siemoniaka. Dziś już wielu pewnie nie pamięta, że po wyborach z 2015 roku wielu patrząc na spadające sondaże Platformy było przekonanych, iż za chwilę to Nowoczesna zasiądzie w fotelu najsilniejszej partii opozycji (Ryszard Petru zdążył nawet wystąpić raz tytułując się liderem opozycji). Schetyna, który od dawna znany był ze swojej sprawności w politycznych grach i gierkach zdołał wyhamować ten trend. Mało tego – w dużej mierze zakończył też podział w liberalnej rodzinie włączając de facto Nowoczesną do Platformy. Z tej perspektywy za status quo utrzymane w parlamencie po wyborach z 2019 roku można Schetynie zapisać – z perspektywy Platformy – mały plusik, zwłaszcza, że porażkę w wyborach do Sejmu osłodziło nieco zwycięstwo w Senacie.

Ale to ostatnie zwycięstwo nie może przesłaniać faktu, że w czasie czteroletniej kadencji Schetyny PO przegrała w zasadzie wszystko co miała do przegrania. Wybory samorządowe? Zwycięstwo PiS. Wybory do PE, które nazywano najłatwiejszymi dla opozycji wyborami – zdecydowane zwycięstwo PiS. Wybory do Sejmu – zwycięstwo PiS, z uzyskaną po raz drugi większością bezwzględną. Gdyby PiS wygrał wybory prezydenckie w 2020 roku byłyby to szóste kolejne wygrane przez głównego politycznego rywala Platformy wybory. Nic więc dziwnego, że sam Schetyna musiał uznać, iż trzeba w tej sytuacji coś zmienić.

Jednak to nie kolejne porażki były chyba największym problemem – lecz raczej fakt, iż w PO nie widać pomysłu na to, jak z PiS wygrać. Trzy przegrane przez PO kampanie wyborcze to trzy całkowicie różne koncepcje. Przed wyborami samorządowymi PO przygarnęła Nowoczesną, czyli de facto poszła do wyborów w formacie sprzed pojawienia się na scenie politycznej partii Ryszarda Petru. Nie udało się.

Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego PO zjednoczyła więc pod jednym sztandarem Koalicji Europejskiej niemal całą opozycję pod hasłem połączoną hasłem „kto nie z PiS, ten z nami”. Nie udało się.

Przed wyborami do Sejmu odrodziła się Koalicja Obywatelska – ale tym razem wzmocniona samorządowcami i zapowiadająca, że pójdzie w teren i będzie równie blisko ludzi jak PiS. Nie udało się.

I dziś w PO nie widać pomysłu na to, co można zrobić, by się udało.

Schetyna okazał się bowiem tyleż sprawnym politykiem, co słabym przywódcą. Nie potrafił stworzyć jakiejś spójnej, konsekwentnie głoszonej wizji państwa. Ba, nie potrafił sformułować choćby jakiegoś jednego hasła, którym porwałby Polaków. Nie potrafił uwodzić jak Donald Tusk, nie potrafił imponować politycznym uporem i siłą jak przez lata Jarosław Kaczyński, który przegrywał ale nie dokonywał w związku z tym żadnych wolt, tylko przekonywał swoich zwolenników, że kolejna bitwa będzie dla jego formacji zwycięska – bo zwycięska być musi. Schetyna na tle tych polityków jawi się jako polityczny technokrata – który gdy „plan A” nie przyniesie sukcesu, sięga po „plan B” – ale oba realizuje bez tego ognia w oczach, z którym wygrywa się wybory. Byłby być może niezłym premierem-administratorem państwa – problem w tym, że żeby zostać premierem, trzeba najpierw zdobyć władzę, czyli przejąć rząd dusz. A tego Schetyna – który odchodzi ze stanowiska lidera PO jako jeden z budzących największą nieufność polityków w Polsce – po prostu zrobić nie potrafi. I skoro zdecydował się oddać fotel przewodniczącego partii bez walki – to znaczy, że sam się z taką diagnozą zgadza.   

Schetyna jako przewodniczący ma zasługi dla Platformy, o których zresztą nie omieszkał przypomnieć namaszczając na swojego następcę Tomasza Siemoniaka. Dziś już wielu pewnie nie pamięta, że po wyborach z 2015 roku wielu patrząc na spadające sondaże Platformy było przekonanych, iż za chwilę to Nowoczesna zasiądzie w fotelu najsilniejszej partii opozycji (Ryszard Petru zdążył nawet wystąpić raz tytułując się liderem opozycji). Schetyna, który od dawna znany był ze swojej sprawności w politycznych grach i gierkach zdołał wyhamować ten trend. Mało tego – w dużej mierze zakończył też podział w liberalnej rodzinie włączając de facto Nowoczesną do Platformy. Z tej perspektywy za status quo utrzymane w parlamencie po wyborach z 2019 roku można Schetynie zapisać – z perspektywy Platformy – mały plusik, zwłaszcza, że porażkę w wyborach do Sejmu osłodziło nieco zwycięstwo w Senacie.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich