Zdrady – odnosząc się do klasycznej alternatywy sformułowanej przez Donalda Tuska (zdrada albo głupota) – nikomu zarzucać nie mam zamiaru. Dlatego komentując słowa Karola Nawrockiego: „do czasu rozwiązania naszych spraw, w tym ekshumacji ofiar ludobójstwa wołyńskiego na Ukrainie, nie widzę przyszłości Ukrainy w UE i NATO”, powiem, że lepiej jest posłużyć się w niej kategoriami głupoty i jeszcze większej głupoty.
Musimy starać się zapanować nad historyczną, polsko-ukraińską emocją
Bynajmniej nie dlatego, że sprawę rozliczenia „rzezi wołyńskiej” uznaję za mało ważną. Jest piekielnie istotna w relacjach między Polakami i Ukraińcami. Co więcej, miarą dojrzałości demokratycznych społeczeństw jest umiejętność zapanowania nad historyczną emocją oraz dystans do własnych dziejów (swoją drogą proszę pokazać mi społeczeństwo, któremu się to perfekcyjnie udało). Niemniej, i to jest istota rzeczy, w kwestii precyzowania najgłębszego sensu wypowiadanego językiem racji stanu interesu narodowego, trzeba umieć rozsądnie ważyć dobra. Otóż nie można na tej samej szali kłaść bezpieczeństwa polskiego państwa, które jest i będzie realnie zagrożone rosyjskim imperializmem, i ważnej dla nas, choć czysto emocjonalnej historii zbrodni sprzed 80 lat.
Czytaj więcej
Spotkanie Wołodymyra Zełenskiego z Rafałem Trzaskowskim w czasie jego wizyty w Warszawie i wyraźne zdystansowanie się ukraińskiego prezydenta do Karola Nawrockiego wcale nie musi pomóc pierwszemu i zaszkodzić drugiemu. Może być wręcz przeciwnie.
Nie można również na innej szali kłaść geopolitycznej przyszłości całego regionu Europy Centralnej (któremu włączenie suwerennej i demokratycznej Ukrainy doda tylko stabilności i bezpieczeństwa) oraz toku prac ekshumacyjnych po obu, a zwłaszcza jednej stronie granicy. I nie można – na koniec – historią, choćby najboleśniejszą, obciążać przyszłych pokoleń Ukraińców i Polaków, o których bliskości rozstrzygnęła już geografia, a teraz rozstrzyga geopolityka.
Zełenski miał rację, choć jego połajanka nie była elegancka
Pominę połajankę, którą zafundował kandydatowi PiS na prezydenta Wołodymyr Zełenski. Nie była elegancka, co więcej – rozumiem tych, których mogła oburzyć. Niemniej w sensie merytorycznym Zełenski miał rację. Tylko trudna i czasochłonna integracja Ukrainy ze wspólnotami pozwoli zachować jej suwerenność. Jej osamotnienie musi skończyć się wchłonięciem przez imperium. A wtedy Moskwa stanie u naszych granic i niewykluczone, że jeszcze pokolenie Nawrockiego będzie musiało strzec polskiej suwerenności z bronią w ręku. Dlatego apeluję do Karola Nawrockiego i innych polityków, którzy próbują grać w kampanii antyukraińską emocją, nie huśtajcie tą łódką. Bo gdy się za bardzo przechyli, wszyscy pójdziemy na dno.