Wierzymy w siłę tego, co dla Polaków święte – w siłę wolności. Wierzymy w równość wobec prawa. Niepodważalność prawdy. Potęgę demokracji. Pierwszeństwo interesu publicznego przed partyjnym. Szacunek dla drugiego człowieka, choćby był innej karnacji czy wyznania. Wspieramy wolny rynek i prywatną własność równie mocno, jak popieramy zasadę sprawiedliwości społecznej. Chcemy Polski europejskiej, nowoczesnej, przyjaznej, wyciągającej rękę do świata. Brzydzimy się kumoterstwem, oportunizmem i nepotyzmem. Wspieramy świeckość państwa, w nie mniejszym stopniu niż szanujemy ludzkie prawo do wiary i swobodę wyznania.
Demokracja i suwerenność
Domagamy się wyborów równych i uczciwych, wolnych od politycznej czy medialnej manipulacji. Czy wybory z 15 października takie są? Mamy w tej sprawie poważne wątpliwości. Idąc w tym roku do urn, większość z nas ma uzasadnione przekonanie, że waga tych wyborów jest szczególna. Zwieńczy je bowiem nie tylko arytmetyczny wynik, ale rozstrzygną one o przyszłości Polski jako kraju liberalnej demokracji, o ustroju, który przez ostatnie trzy dekady był gwarantem polskiego sukcesu. Wspiera i broni go demokratyczna opozycja. Nie jest prawdą, że w przeszłości nie popełniała błędów, niemniej łączy ją szacunek dla takich zasad, jak trójpodział władzy, niezależność sądownictwa czy wolność mediów. We wszystkich tych kwestiach Prawo i Sprawiedliwość dopuściło się wyraźnych nadużyć. Można też mieć wrażenie, że wspólnie z Konfederacją nie ukrywają swojego znużenia dotychczasowym systemem konstytucyjnym i są gotowe szukać nowych rozwiązań.
Czytaj więcej
Wybory to nie tylko szansa na zmianę rzeczywistości politycznej, lecz także marzenie o równości kobiet i mężczyzn.
Podczas gdy opozycja przekonuje, że stawką wyborów jest przyszłość polskiej demokracji, liderzy Prawa i Sprawiedliwości twierdzą, że chodzi o sprawę bardziej fundamentalną, o suwerenność. W redakcji „Rzeczpospolitej” uważamy, że obie te sprawy są ważne. Tyle że o byt suwerennego, niepodległego państwa możemy walczyć dziś tylko w ramach Unii Europejskiej, prowadząc partnerską politykę, budując sojusze, wykorzystując europejskie środki i fundusze. Także na tym froncie rząd Prawa i Sprawiedliwości ponosił głównie porażki. Szczególnie jest to widoczne na polu wyjątkowo dla nas ważnym – w gospodarce. Przez własną nieudolność i wewnętrzne zatargi w rządzącej koalicji prawica nie uzyskała tak ważnych dla Polski środków na Krajowy Plan Odbudowy i naraziła nas na ryzyko utraty pieniędzy z funduszy spójności.
Ryzyko oraz szanse
Bez względu na wynik tych wyborów jednym z najważniejszych wyzwań dla przyszłych rządów będzie naprawa stosunków z Brukselą i powrót do finansowania polskich przemian z należnych nam środków europejskich. Po raz pierwszy w historii polskiej demokracji partia rządząca ma szansę na trzecią kadencję, przed wyborami parlamentarnymi prowadzi w sondażach. Uważamy, że to dla Polski bardziej ryzyko niż szansa. Zwycięstwo PiS mogłoby dać tej partii poczucie, że może jeszcze więcej, że trzykrotny mandat ze strony suwerena jest licencją na dalsze zmiany ustrojowe, które dokonują się bez zmiany konstytucji. Zmiany geopolitycznych sojuszy bez podpisywania nowych traktatów. Zmiany, które mogą się jawić bardziej jako skutek osobistych urazów i idiosynkrazji liderów niż przemyślana strategia. Wierzymy, że tak się nie stanie. Bo demokracja dla tych, którzy wygrywają, oznacza również zobowiązanie poszanowania poglądów pokonanych.