W skrzynce Michała Dworczyka, przejętej przez nieznanych do dziś sprawców blisko trzy lata temu, czekało na tajemniczych hakerów m.in. hasło i login do konta w serwisie z danymi geograficznymi, przeznaczonego m.in. dla przedstawicieli administracji. Dzięki tym danym można było uzyskać dostęp, jak pisze serwis oko.press, m.in. do szczegółowej mapy portu wojskowego w Gdyni, planu ewakuacji Warszawy w razie powodzi, czy map Polski z wojskowymi nakładkami. I już samo to, że takie dane znalazły się na niezabezpieczonej prywatnej skrzynce ministra, jest kompromitujące. Ale to, że od 2020 roku – mimo włamania na skrzynkę – nikt dostępnego z jej poziomu hasła nie zmienił, nie mieści się na żadnej znanej ludzkości skali żenady. To wręcz wzorzec z Sevres kompromitacji administracji oraz służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.
Czytaj więcej
Napiszmy komedię o Polsce na podstawie wyciekających maili.
A przecież wszystko dzieje się w kraju frontowym, za granicą którego toczy się wojna, a jej wynik może mieć dla Polski znaczenie egzystencjalne. W kraju, który należy do NATO – przez co ma dostęp do różnego rodzaju tajemnic ważnych dla transatlantyckiego bezpieczeństwa. Wreszcie w kraju, przez który ciągnie na Ukrainę broń i zaopatrzenie, co niewątpliwie budzi zainteresowanie największego dziś wroga Polski i chyba całego Zachodu. I w tym właśnie kraju ktoś uznał, że przez dwa lata nie warto zmieniać hasła do serwisu z danymi wrażliwymi, mimo afery mailowej, o której słyszał chyba każdy.
A zapewne jest nawet gorzej – bo żeby tak uznać, ktoś musiałby uświadomić sobie, że taki problem w ogóle istnieje. Tymczasem można mieć podejrzenie graniczące z pewnością, że w tym przypadku nikomu przez myśl nawet nie przeszło, by – biorąc pod uwagę, że skala danych, jakie wyciekły, jest do dziś znana chyba tylko tym, którzy je wykradli – dla higieny informacyjnej pozmieniać hasła dostępu do różnych rządowych kont. Wyciekło, to wyciekło – po co drążyć temat. Lepiej zająć się tym, że osiem lat temu to dopiero było źle. O, w tym zakresie państwo PiS ma solidne podstawy i fundamenty. A cyberbezpieczeństwo? Na pewno, w razie czego, NATO i USA nie dadzą nam zginąć. Po co zajmować się czymś, do czego trzeba mieć kompetencje nieco większe, niż umiejętność odmieniania nazwiska Tusk?