Nikt już nie może być pewnym, że jego dane i tajemnice są bezpieczne. Współczesne systemy szpiegujące jak Pegasus, Galileo i Reign nie potrafią już chyba tylko usmażyć jajecznicy. Zagnieżdżają się w smartfonie, podsłuchują, czytają wiadomości, śledzą kontakty i lokalizację, mogą nagrywać dźwięk otoczenia i obraz po aktywacji aparatu. Oczywiście, spenetrują też komputer, ale to smartfon jest kluczowy. To szpieg w kieszeni, nadający 24 godziny na dobę.
Mówi się, że informacja jest cenniejsza od złota. To prawda. A człowiek przeszedł długą drogę w jej ukradkowym pozyskiwaniu od czasów jaskini w Syrakuzach zwanej Uchem Dionizjusza – od imienia tyrana Syrakuz, który cztery stulecia przed naszą erą podsłuchiwał swoich więźniów, siedząc w specjalnej niszy i dzięki specyficznej akustyce słyszał nawet ich szept. Aż do początków XX wieku trwał czas „bohaterski” albo „romantyczny”, kiedy podsłuchujący osobiście musiał siedzieć w szafie albo pod podłogą, gdy nad nim sztabowcy omawiali plany bitwy. Ryzykował zdemaskowaniem i utratą głowy. Ogromną rolę odgrywały urodziwe kurtyzany, wyciągając cenne informacje podczas miłosnych uniesień. Legendarna Mata Hari oddała życie, choć akurat jej znaczenie w szpiegowskim świecie jest mocno przeceniane.
Czytaj więcej
Zagrożenie cyfrową inwigilacją nigdy nie było tak wielkie jak dzisiaj. Firmy oferujące tzw. spyware rosną jak grzyby po deszczu, a klientów nie brakuje. Żaden komputer i telefon nie jest już bezpieczny.
XX wiek przynosi przełom technologiczny, a pojawienie się telefonii i łączności radiowej szybko wykorzystują służby. Jednym z pionierów okazują się Polacy, przechwytując i deszyfrując radzieckie meldunki radiowe podczas bitwy warszawskiej. To również czas pierwszych, mocno jeszcze zawodnych i dużych pluskiew, które trzeba było instalować przy źródłach energii – gniazdkach czy lampach, stąd nie były trudne do wykrycia, kiedy ofiara zachowała wystarczającą czujność. Ale już w latach 40. radziecki wynalazca Lew Siergiejewicz Termen tworzy pluskwę pobudzaną zdalnie wiązką radiową, którą ukryto w drewnianym wizerunku Wielkiej Pieczęci Stanów Zjednoczonych. Otrzymał ją w prezencie amerykański ambasador w Moskwie.
Zakładanie podsłuchu zwykle nie jest proste, o czym przekonali się tzw. hydraulicy, ludzie prezydenta USA Richarda Nixona, którzy zostali złapani w biurze Partii Demokratycznej w budynku Watergate. Albo CIA, która bezskutecznie próbowała podrzucić radzieckiej ambasadzie żywego kota z nadajnikiem zainstalowanym w jego ogonie (rozjechał go samochód).