Tę kwestię podnosił już m. in. Wojciech Majcherek, były kierownik literacki Dramatycznego. Wolałbym jemu dać wiarę, bo nie wiem, czy Konstanty Radziwiłł, sądząc po tym, co napisał o programie artystycznym Strzępki, zna się na teatrze. O tym wszakże później.
Na pewno wojewoda Radziwiłł jest przedstawicielem PiS, któremu nie udało się odwołać, wobec protestów społecznych, dyrektora Krzysztofa Głuchowskiego w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie po tym, jak odbyła się tam krytykowana przez PiS premiera „Dziadów” Mai Kleczewskiej. Pseudoadministracyjne zarzuty były bez sensu. Jakoś nikt ich nie podjął. Teraz PiS uderza w inny teatr – tym razem w Warszawie.
Przypomnijmy więc założenia konkursu, na które powołuje się wojewoda. „Działalność Teatru powinna być kierowana do dotychczasowej, stałej publiczności, z dbałością o jej komfort i oczekiwania”. To jedno. I ucieszyło pewnie wojewodę Radziwiłła. Ale czy również cieszyło go dokończenie myśli sformułowane następująco: „jak i otwierać się na nowych odbiorców i nowe odbiorczynie, proponując im odpowiednie spektakle i aktywności, w tym działania edukacyjne”? A może to punkt dla programu Strzępki?
Dalej czytamy: „M.st. Warszawa, zwane dalej 'Organizatorem', oczekuje, że Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy będzie kontynuował tradycje tej sceny.” To pewnie bardzo cieszy wojewodę Radziwiłła. Ale czy już kolejne sformułowanie cieszy go tak samo? Oto ono: „W ramach swojej statutowej działalności będzie, jak dotychczas, łączył poszanowanie tradycji teatralnego rzemiosła z poszukiwaniem nowoczesnych form scenicznych i z dbałością o wysoki poziom artystyczny”. Punkt dla Strzępki.
Czytaj więcej
Teatralna adaptacja dzieła Krzysztofa Piesiewicza i Krzysztofa Kieślowskiego musi być wydarzeniem. A jeśli jej wystawienia podejmuje się jeden z najlepszych teatrów w Polsce – Narodowy Jana Englerta – jest takim wydarzeniem w dwójnasób. Tyle że w Polsce zwyczaj dyskutowania o zdarzeniach kulturalnych zanika, chyba że są one pretekstem do młócki ideologiczno-politycznej.