Wszystko, co dzieje się poza sejmowymi głosowaniami, przypomina bardziej partię szachów: o sukcesie bądź porażce rozstrzygają kolejne posunięcia przeciwnika. By to porównanie domknąć, należałoby opisać politykę jako partię szachów graną równolegle przez kilkunastu graczy na szachownicy o powierzchni kilku metrów kwadratowych. Tylu bowiem różnych aktorów kształtuje naszą politykę i jeszcze więcej tematów. Sondaże, które prezentujemy, są więc tylko krótkotrwałą fotografią szachownicy, na której wszystko może się zmienić. Wszystko, ale nie zawsze. Bowiem prócz ulotnego obrazka mamy jeszcze trendy, w języku naszej metafory – przebieg gry, który doprowadzi jednych do sukcesu, a drugich do klęski. Trendy mogą się zmieniać, ale dużo wolniej, a wyznacza je kondycja poszczególnych graczy.
Najnowszy sondaż IBRiS jest dla rządzących bezwzględny. Ewidentnie tracą przewagę w rozgrywce. Ich wynik niebezpiecznie zbliża się do psychologicznej granicy 30 proc. Procenty poparcia dają im w przeliczeniu – gdyby wybory odbyły się jutro – ledwie 186 mandatów. Wobec faktu, że potencjalny koalicjant, Konfederacja, wypada w sondażu blado – otrzymałaby zaledwie 25 mandatów, kontynuacja rządów prawicy nie miałaby szans powodzenia.
Czytaj więcej
Obecna władza może pożegnać się z nadzieją na rządzenie po następnych wyborach, jeśli nie zmobilizuje własnego elektoratu z 2019 roku.
Lepiej w sondażu wypada opozycja. Sejmową większość uzyskałaby w układzie nawet trójpartyjnym; gdyby do porozumienia doszli liderzy KO, Polski 2050 i Lewicy. Gdyby zaś opozycja porozumiała się w całości, ocierałaby się (różnica dwóch głosów) o możliwość odrzucenia weta prezydenta. To klucz do zmiany obrazu polskiej polityki i jedna z ważniejszych stawek przyszłorocznych wyborów.
Taka jest aktualnie fotografia szachownicy. Dużo na niej jednak może się zmienić, zastrzegłem na początku. Wskutek czego? Przede wszystkim wyjścia rządzących z tarapatów, w które na własne życzenie się wpakowali. Referujemy je codziennie: to porażka Polskiego Ładu, który okazał się nieładem. Inflacja i drożyzna, za którą w dużej mierze odpowiada niekompetencja szefa NBP. Konflikt z Brukselą, który wstrzymuje transfer środków europejskich. Konfrontacyjna obsada kilku kluczowych urzędów i instytucji (m.in. TVP), która zadowala tylko lojalistów PiS. Skonfliktowanie rządzących z licznymi, zbyt licznymi grupami. Afera Pegasusa, konflikt z szefem NIK i ryzyko powołania sejmowej komisji śledczej. Na koniec nieudolne zarządzanie walką z pandemią, która ustawia Polskę jako jednego z liderów nadprogramowych zgonów. To tylko kilka z poważniejszych problemów, z którymi mierzy się partia Jarosława Kaczyńskiego, i trudno nie mieć wrażenia, iż ta litania brzmi jak przepis na polityczne samobójstwo.