Zaznacza, że największą popularnością cieszyły się prostsze i tańsze modele notebooków i to właśnie ich najbardziej brakowało na rynku. – Wynikało to głównie z globalnego braku dostępności komponentów. Przez światowe niedobory, szczególnie paneli LCD i procesorów, producenci nie byli w stanie sprowadzić wystarczającej liczby notebooków. Dodatkowy popyt wygenerowały projekty rządowe „Zdalna szkoła", w ramach których gminy zakupiły dla szkół ponad 100 tys. laptopów, głównie tych niedrogich – wylicza Godos.
Jak tłumaczy Katarzyna Jędrachowicz, choć wielu konsumentów zaspokoiło już swoje potrzeby dotyczące elektroniki, a nasycenie rynku w tej kategorii jest wysokie, wciąż trwa trend rosnący. Z podażą sprzętu jest coraz gorzej. Magazyny dystrybutorów świecą pustkami. Najgorzej jest z komputerami przenośnymi. ITscope, fachowy serwis agregujący dane z europejskiej dystrybucji sprzętów elektronicznych, podał, że niektóre modele PC już się wyprzedały, a ceny podobnych urządzeń wzrosły o niemal 100 euro. Jednak podwyżki klientów nie zrażają. – Rynek notuje 10–15-proc. wzrost cen, w konsekwencji widać rosnącą wartość koszyka zakupowego. Oczywiście jest duże zainteresowanie sprzętem z niższej półki, ale rośnie również segment premium – przyznaje dyrektor w RTV Euro AGD.
Niewykorzystany bon
Na pracy zdalnej jest ok. 5 mln Polaków. To potencjalni tegoroczni kupcy sprzętu IT. Dodatkowy impuls, któremu branża musi podołać, to rządowe bony dla nauczycieli. Dzięki nim mogą rozliczać do 500 zł z zakupu urządzeń do zdalnej nauki. Szacuje się, że w samych bonach mają do wydania około 290 mln zł. I to tylko do 7 grudnia. W praktyce na zakupy przeznaczone może być znacznie więcej pieniędzy. Można się bowiem spodziewać, że bon pokryje część wydatków nauczycieli. – Po stronie podaży ciężko odpowiedzieć w tak krótkim czasie na te potrzeby. Tym bardziej że teraz, z końcem roku, większe jest zainteresowanie sprzętem w związku ze świętami. W segmencie IT brakuje niemal wszystkiego. W przypadku towarów z niższych półek deficyt jest ogromny – podkreśla Grzegorz Wachowicz. I dodaje, że 30–40-proc. skoku w tej branży nie da się wyregulować w cyklu zamówień do produkcji. – W normalnych warunkach można byłoby alokować zapasy z innego kraju, ale w czasie pandemii z podobnymi problemami borykają się rynki na całym świecie – tłumaczy Wachowicz.
Wszystko wskazuje na to, że fala wzrostu sprzedaży na rynku komputerów nie opadnie w najbliższych miesiącach.
– Spodziewamy się, że rok 2021 będzie również bardzo dobry na rynku komputerów. Dotychczasowy popyt nie został jeszcze zaspokojony i zarówno rynek konsumencki, jak i biznesowy, będzie inwestował w sprzęt, który pozwoli na bardziej komfortową pracę zdalną – nie ma wątpliwości Damian Godos z IDC.
Łukasz Łopuszyński country manager Acer Polska
Ostatnie miesiące pokazały, że komputery stały się dobrem pierwszej potrzeby. Kraj nie był gotowy na tę sytuację. Zabrakło jakiegokolwiek programu związanego z dostawą sprzętu czy „centralnych" przetargów, które mogłyby wesprzeć konsumentów. Można było zaplanować dostawy sprzętu w większej skali na wrzesień. Dofinansowanie nauczycieli kwotą 500 zł to tylko kropla w morzu potrzeb.