To pierwsza wyraźna wskazówka, że władzom brytyjskim bardziej zależy na znalezieniu rozwiązania niż na uruchomieniu art. 16. porozumienia o statusie Irlandii Płn., co jedynie zwiększyłoby napięcie nad kanałem La Manche. Obie strony ustaliły w ubiegłym tygodniu, że zwiększą starania, aby rozwiązać sporne kwestie związane z tzw. irlandzkim protokołem. Bruksela przyjęła z ostrożnym zadowoleniem zmianę tonu w Londynie, choć Frost uważa, że nadal utrzymują się znaczne różnice.
Czytaj więcej
Wiceszef Komisji Europejskiej odrzucił dwukrotnie brytyjski postulat renegocjowania umowy o udziale Irlandii Płn. w brytyjskim handlu. Londynowi nie podoba się już to, na co przystał w umowie o wyjściu z Unii Europejskiej.
- Sadzę, że jest to możliwe do zrobienia. Inna sprawa, czy do tego dojdzie — powiedział w BBC zapytany, czy do umowy może dojść do świąt, jak zasugerował to irlandzki minister spraw zagranicznych, Simon Coveney. — Mamy duże nadzieje, że będziemy w stanie doprowadzić te rozmowy do zakończenia, a tego chcielibyśmy najbardziej, ale jeśli się to nie uda, to oczywiście słynny art. 16 jest bardzo realną opcją dla nas — powiedział nawiązując do nadzwyczajnych działań ochronnych, które mogłyby doprowadzić do wojny handlowej.
Wielka Brytania po rozstaniu z Unią opóźniała niektóre kontrole graniczne towarów między irlandzką prowincją i resztą kraju, które zdaniem Unii powinna była robić na podstawie umowy o rozstaniu. Londyn uważa, że te kontrole są nieproporcjonalne i zwiększają napięcie w Irlandii Płn., zagrażając porozumieniu pokojowemu z 1998 r.
Główny unijny negocjator Maroś Sefcović powiedział teraz, że jest absolutnie przekonany, iż można wyjść z tego impasu, jeśli Londyn będzie dotrzymywać pozostałych kwestii. Zdaniem Brukseli, Londyn powinien odpowiedzieć na jej inicjatywę zlikwidowania niektórych kontroli celnych własnymi ustępstwami.