W tym roku rubel osłabił się tak znacznie, że prezydent Rosji Władimir Putin wezwał bank centralny i rząd do współpracy w celu powstrzymania odpływów środków i złagodzenia zamętu na rynkach finansowych.
Przed wyborami ma być dobrze
W tym roku rubel ucierpiał z powodu gorszych wyników handlu zagranicznego w związku z sankcjami nałożonymi na Rosję po inwazji na Ukrainę. To z kolei grozi wzrostem inflacji i pogorszeniem poziomu życia Rosjan przed wyborami prezydenckimi. Dlatego trwa dyskusja na temat ponownego wprowadzenia częściowej kontroli kapitału. Jak dotąd rząd jedynie zalecał eksporterom sprzedawanie na rynku większej części swoich przychodów w walutach obcych. Na razie dobrowolnie. Natomiast Bank Rosji zdecydował się na awaryjną podwyżkę stóp procentowych.
W ostatni piątek, 1 września przemawiając na konferencji banku centralnego w Moskwie, gubernator Elwira Nabiullina oświadczyła, że sprzeciwia się zaostrzeniu ograniczeń, ponieważ firmy mogą ominąć takie środki, jak obowiązkowa sprzedaż walut. Z kolei minister finansów Anton Siłuanow opowiada się za ostrzejszym podejściem. Przyznał, że nie we wszystkim zgadza się z Elwirą Nabiulliną. I że mają różne pomysły wspierania pieniądza.
Na świecie uważa się, że jest ona jednym z najsprawniejszych bankierów centralnych i stoi za zadziwiająco dobrą kondycją gospodarki rosyjskiej. Utrzymujący się rozłam oznacza, że Rosja prawdopodobnie będzie próbowała sobie poradzić bez uciekania się do ograniczania przepływu kapitału. Spadek kursu rosyjskiej waluty, kiedy za dolara trzeba było zapłacić już ponad 100 rubli, ożywił w Moskwie debatę na temat kontroli kapitału. Rząd opowiedział się wówczas się za nieformalnymi środkami zapewniającymi dostępność wystarczającej ilości walut na rynku krajowym.