Propozycję reformy unijnego budżetu przygotowała grupa ekspertów i polityków pod kierunkiem Mario Montiego, byłego komisarza i byłego premiera Włoch. Raport został zamówiony przez trzy unijne instytucje: Komisję, Radę i Parlament. Jeszcze w tym roku Komisja Europejska musi przedstawić propozycję nowych ram finansowych po 2020 roku i dokument Montiego będzie istotnym wkładem w dyskusję o przyszłych finansach Wspólnoty.
Pomysł uniezależnienia się Unii od toksycznych debat nad tym, kto ile bierze, a kto ile dostaje ze wspólnego budżetu, nie jest nowy. Faktycznie UE ma już system dochodów własnych: część VAT oraz cła, przynoszące coraz mniej pieniędzy wskutek zawierania kolejnych umów o wolnym handlu. Jednak tylko w 25 proc. finansuje on wspólne wydatki, reszta pochodzi z wpłat z budżetów narodowych ustalanych w proporcji do dochodu narodowego. I to powoduje, że – jak to określił Mario Monti – budżet jest postrzegany jako gra o sumie zerowej: ktoś musi stracić, żeby inny zyskał. Szansą na przełamanie tego schematu byłoby stworzenie niezależnych dochodów własnych.
Dziewięć możliwości
Raport podaje listę dziewięciu możliwych danin z trzech obszarów. W przypadku energetyki rozważane warianty to podatek od CO2, część dochodów z Europejskiego Systemu Handlu Emisjami (ETS), podatek od elektryczności czy od paliwa. Z branży finansowej w grę mogłyby wchodzić podatek bankowy, od transakcji finansowych, a także część renty emisyjnej banku centralnego.
Wreszcie eksperci biorą pod uwagę dochody z podatku płaconego przez wielkie firmy międzynarodowe w nowo tworzonym systemie wspólnej skonsolidowanej bazy podatkowej lub zwiększenie dochodów z VAT.
– Nowością w raporcie jest to, że nie proponuje on jednej opcji, ale cały ich szereg. I zaleca stworzenie stabilnego pakietu opartego na więcej niż jednym instrumencie podatkowym – mówi „Rzeczpospolitej" Jan Olbrycht, eurodeputowany PO, który w czwartek słuchał prezentacji Mario Montiego na posiedzeniu Komisji Budżetowej Parlamentu Europejskiego.