Jak dotąd analitycy nieraz zwracali uwagę, że relatywna słabość warszawskiego parkietu wynika z ryzyka związanego z OFE. Jednak podczas weekendowego kongresu PiS praktycznie w ogóle się nie mówiło o czekającej nas reformie emerytalnej. Czy jest to powód do niepokoju?
To może i lepiej, że się niewiele mówiło. Być może przyjęto, że ta sprawa jest w rękach fachowców z Ministerstwa Rozwoju i Polskiego Funduszu Rozwoju, więc nie ma się nad czym rozwodzić. Jest to też dość skomplikowany temat. Z kontaktu z politykami wiem, że niezależnie od frakcji, którą reprezentują, tematyka rynku kapitałowego jest enigmą dla wielu z nich. Być może stąd taki zabieg ministra Morawieckiego, żeby nie katować ludzi szczegółami. Dla mnie ważne jest to, jak to będzie wykonane. Ostatnio, gdy spotkaliśmy się w tym studiu w połowie września, zacząłem od tego, że z dużą nadzieją i ulgą odbierałem wówczas to, że stery gospodarcze będą należeć do ministra Morawieckiego. Od tego czasu nastąpiła centralizacja władzy w rękach Morawieckiego oraz agencji wspierającej, czyli Polskiego Funduszu Rozwoju z Pawłem Borysem na czele. Wciąż mam nadzieję, że sprawa emerytur jest w rękach ludzi racjonalnie myślących, zdroworozsądkowych. Ważne jest wykonanie tej reformy.