Na 12 godzin przed wyznaczonym terminem (po godz. 18 polskiego czasu) Senat USA przegłosował zmiany (stosunkiem głosów 74 do 26), które sprawią, że dług publiczny może wzrosnąć ponad wyznaczony limit 14,3 bln dol. Jedyną rzeczą jaka pozostała to podpis prezydenta Baracka Obamy. Stało się to około godziny 20 czasu polskiego.
W nocy z poniedziałku na wtorek czasu warszawskiego porozumienie o podwyższeniu długu o 2,4 bln dolarów i cięć wydatków budżetowych przynajmniej tej wielkości przegłosowała Izba Reprezentantów.
Od początku było wiadomo, że w Senacie nie powinno być problemów z zatwierdzeniem porozumienia, bo zdecydowaną większość ma tam Partia Demokratyczna. Tyle że w Izbie Reprezentantów prezydent nie otrzymał pełnego poparcia swojej partii – 95 deputowanych głosowało za porozumieniem i tyle samo przeciwko. A przy tym i demokraci, i republikanie byli nie do końca zadowoleni z porozumienia. Partia Obamy – bo nie udało im się podnieść podatków w celu zwiększenia przychodów budżetu, republikanie – bo cięcia wydatków mogły ich zdaniem być większe. Wiadomo jednak, że prezydent nie zamierza przedłużać zwolnień podatkowych wprowadzonych przez George'a Busha.
Przy tym i zatwierdzenie porozumienia, i podpisanie ustawy przez prezydenta Obamę nie gwarantuje, że agencje oceny wiarygodności kredytowej utrzymają obecny rating AAA.
Kiedy już zostanie ostatecznie zażegnany spór o limit zadłużenia, Amerykanie na poważnie muszą wziąć się do naprawy gospodarki. Najważniejsze jest pobudzenie wzrostu PKB, tak aby miesięcznie powstawało ponad 150 tysięcy miejsc pracy. Tylko wtedy można liczyć na obniżenie bezrobocia. – Teraz, gdy obawy o niewypłacalność USA mamy już za sobą, wszyscy koncentrują się na tempie wzrostu gospodarczego. A że jest ono niemrawe, trwa ucieczka ku aktywom bezpiecznym – powiedział Mark Bonzo, zarządzający funduszami Security Global Investors.