Klątwa starej Cyganki

„Wrota do piekieł” Sama Raimiego są gratką dla zagorzałych fanów grozy i czarnego humoru. To bezpretensjonalna zabawa konwencją filmowego horroru.

Publikacja: 04.01.2010 08:53

Klątwa starej Cyganki

Foto: BEST FILM

[b][link=http://www.rp.pl/galeria/9146,1,409889.html]Więcej fotosów[/link][/b]

Quentin Tarantino umieścił ten film na drugim miejscu swojej subiektywnej listy ośmiu najlepszych tytułów 2009 roku. Co prawda twórca „Bękartów wojny”, który wychował się na produkcjach klasy C, ma specyficzny gust, ale bez wątpienia jest za co „Wrota do piekieł” chwalić.

U Sama Raimiego nie ma morderców psychopatów, którzy występują obecnie w co drugim amerykańskim filmie grozy. Jest natomiast zakompleksiona dziewczyna z prowincji o imieniu Christine, która bardzo chciałaby zrobić karierę w jednym z banków. Na razie pracuje w dziale kredytów i aby awansować na stanowisko menedżera musi udowodnić szefowi, że umie stanowczo traktować klientów. Raimi pokazuje, że kultura korporacyjna uczy nas poświęcenia dla dobra firmy i asertywności, by bronić jej interesów za wszelką cenę.

Kiedy więc do bohaterki zgłosi się stara Cyganka z prośbą o kolejne odroczenie spłaty kredytu, Christine okaże się nieugięta. Przychodzi jej to tym łatwiej, że klientka jest obleśna. Pożółkła sztuczna szczęka, brudne szpony zamiast paznokci, bielmo na oku. Nic dziwnego, że dziewczyna na każdą prośbę mówi „nie”. Jednak - w przeciwieństwie do Christine - każdy fan horroru wie, że takim osobom się nie odmawia. Łatwo bowiem ściągnąć na siebie kłopoty.

Starucha zaczaja się po pracy na dziewczynę i w furiackim ataku wyrywa jej guzik z płaszcza. Tyle wystarczy, by rzucić na Christine klątwę. Odtąd dziewczyna będzie nawiedzana przez demona, który po trzech dniach zabierze jej duszę do piekła...

Sam Raimi wraca do swoich filmowych korzeni. Zanim został reżyserem kasowej trylogii o Spidermanie, zaczynał jako twórca niskobudżetowych horrorów - pełnych krwi, obrzydliwości, ale także smoliście czarnego humoru.

We „Wrotach do piekieł” dominuje więc estetyka złego smaku, świadomy kicz. Gnijące trupy zalewają bohaterkę swoimi wydzielinami. Mucha żywiąca się ścierwem wchodzi jej do nosa. Ohydna Cyganka ślini ją bezzębnymi dziąsłami. A kiedy widzowi zbiera się już na wymioty, reżyser przełamuje konwencję żartem - Christine zostaje zaatakowana przez... brudną chusteczkę.

Raimi straszy przy tym w klasyczny sposób. Kiedy zbliża się demon, słychać skrzypienie podłogi, trzask zamykanego gwałtownie okna i pojękiwania zmarłych. Okazuje się, że za pomocą ogranych po wielekroć chwytów można jeszcze zbudować w kinie atmosferę zagrożenia i lęku przed nieznanym.

Ta mieszanka absurdalnych dowcipów i grozy działa znakomicie. Niestety, do czasu. Raimi upaja się wymyśloną przez siebie zabawą, zapominając, że to widz powinien czerpać z niej największą frajdę. „Wrota do piekieł” wybornie sprawdziłyby się jako nowelowy filmik z cyklu „Opowieści z krypty”. Jako pełnometrażowa fabuła zaczynają nużyć.

Szkoda również, że Raimi nie poświęcił więcej uwagi psychologiczno-obyczajowej warstwie opowieści. Jego horror mógł być poruszającym filmem o budzeniu się sumienia dziewczyny, dla której potwierdzeniem własnej wartości jest materialny sukces i narzeczony z wyższych sfer. Wystarczyło odrobinę przesunąć akcenty i w niektórych momentach zrezygnować z błazenady.

Mimo to „Wrota do piekieł” są najlepszym amerykańskim horrorem, jaki trafił na nasze ekrany w ciągu ostatnich sezonów. W moim subiektywnym rankingu współczesnych filmów grozy zza oceanu jest wręcz samotnym liderem.

[b][link=http://www.rp.pl/galeria/9146,1,409889.html]Więcej fotosów[/link][/b]

Quentin Tarantino umieścił ten film na drugim miejscu swojej subiektywnej listy ośmiu najlepszych tytułów 2009 roku. Co prawda twórca „Bękartów wojny”, który wychował się na produkcjach klasy C, ma specyficzny gust, ale bez wątpienia jest za co „Wrota do piekieł” chwalić.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Film
Gwiazda o polskich korzeniach na wyspie Bergmana i program Anji Rubik
Film
Arkadiusz Jakubik: Zagram Jacka Kuronia. To będzie opowieść o wielkiej miłości
Film
Leszek Kopeć nie żyje. Dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej miał 73 lata
Film
Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007
Film
Mają być dwie nowe „Lalki”. Netflix miał pomysł przed TVP