Produkcja budowlano-montażowa w Polsce w ciągu dziesięciu miesięcy br. skurczyła się o 8,5 proc. rok do roku, w segmencie kubaturowym o 6 proc., infrastrukturalnym o ponad 8 proc., a robót specjalistycznych o ponad 12 proc. Indeks WIG-budownictwo spada od maja, stracił już 30 proc. Z drugiej strony giełdowi generalni wykonawcy raportują, że mają bardzo pokaźne portfele zamówień. Międzynarodowa Grupa Strabag, która notowana jest na parkiecie w Wiedniu, miała na koniec września portfel o wartości ponad 25 mld euro (107 mld zł), z czego 23 proc. przypadało na Europę Środkowo-Wschodnią. Jaki udział ma w tym sama Polska? Jak pan ocenia perspektywy rozwoju na naszym rynku?
Podsumowując rok 2024, podobnie jak wszyscy uczestnicy rynku budowlanego, obserwujemy przede wszystkim przesunięcia w terminach realizacji przetargów przez głównych zamawiających z segmentu infrastruktury, czyli przez PKP Polskie Linie Kolejowe oraz Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Liczyliśmy się z tym, ponieważ tego typu problemy są naturalne przy zmianie władzy. Obecnie oczekujemy, że w kolejnych miesiącach i kwartałach pojawi się znacząca liczba przetargów infrastrukturalnych. Bardzo pozytywnie odbieram fakt ogłoszenia i zapowiedzi dotyczące następnych przetargów przez PKP PLK.
Mimo wszystko udało się nam w 2024 r. podpisać rekordową wartość kontraktów i zgromadziliśmy rekordową wartość portfela – blisko 8 mld zł, jesteśmy więc zadowoleni i na perspektywy roku 2025 patrzymy z umiarkowanym spokojem. Szacujemy, że w 2024 r. nasze przychody wzrosną o 10 proc. wobec 2023 r. i podobnej dynamiki spodziewamy się w 2025 r. Biorąc jednak pod uwagę, że dużo zleceń ma formułę „zaprojektuj i buduj”, to w 2026 r. może pojawić się luka w przychodach.
Jaka jest struktura portfela?
Większość, ponad 6 mld zł, przypada na budownictwo infrastrukturalne: drogowe kontrakty na budowę autostrad i dróg ekspresowych realizowane dla GDDKIA, ale przede wszystkim w regionach, oraz inwestycje kolejowe. Blisko 2 mld zł to kontrakty budownictwa ogólnego dla szerokiego spektrum klientów prywatnych i publicznych, od budownictwa mieszkaniowego po obiekty użyteczności publicznej i przemysłowe. Jesteśmy też obecni w hydrotechnice morskiej. Jestem przekonany, że ze względu na powódź pojawi się dużo zamówień z segmentu hydrotechniki śródlądowej i na to liczymy, mamy bowiem referencje w tym zakresie. Interesują nas wybrane segmenty infrastruktury energetycznej. Całościowo na rynek infrastruktury i budownictwa ogólnego patrzę z optymizmem.
PKP PLK i GDDKiA zapowiadają przyspieszenie akcji przetargowej po przejściowym okresie spowolnienia. Najgorsze za nami?
To zależy od tempa i od tego, jak bardzo firmy budowlane będą zdeterminowane, aby te postępowania wygrywać. Niestety, obawiam się, że po takiej przerwie, jak zwykle będzie duża konkurencja w ofertowaniu po obniżonych cenach, co może mieć negatywne skutki w czasie realizacji projektów. Już dziś jest bardzo duża konkurencja i do przetargów przystępuje bardzo dużo firm. Tak będzie przynajmniej do połowy 2025 r. Przed nami naprawdę duże zadania inwestycyjne i powinniśmy patrzeć na to, jak optymalnie rozplanować to w perspektywie kilku lat. To dotyczy całego rynku inwestycji infrastrukturalnych. Nie wpędzajmy się w kumulację.
Polski Związek Pracodawców Budownictwa niedawno po raz kolejny zaapelował do decydentów o pochylenie się nad sytuacją na rynku. Chodzi m.in. o dużą aktywność firm spoza Unii Europejskiej, z którymi nie da się konkurować na równych zasadach. Wiele europejskich rynków ma duże bariery wejścia nawet dla podmiotów z UE. U nas rynek jest mocno otwarty…
Tak, konkurencja spoza UE to ważny temat, o którym dyskutuje się od lat. Dlatego cieszy nas niedawny wyrok, który zapadł przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który de facto mówi, że firmy ulokowane w państwach spoza UE nie mogą powoływać się na otwartość rynku unijnego. To jest bardzo ważne szczególnie w zakresie inwestycji finansowanych z publicznych funduszy, ponieważ powinno się myśleć o tym, jak rozwijać potencjał budowlany właśnie w Europie. Jak konkurować na równi z firmami, które podstawową działalność prowadzą w krajach, gdzie podejście do konkurencyjności, do praw pracowniczych itd. jest zupełnie inne i mocno odbiega od unijnych standardów.