Stopniowo elektrownie będą musiały wyłączać stare bloki i powinny je zastąpić nowymi. Nie ma jednak pewności, że to się uda. Ciągle główna część planów pozostaje na papierze.
Dyskusja o potrzebach inwestycyjnych trwa co najmniej od kilku lat. Do tej pory elektrownie narzekały, że nie mogą zdobyć finansowania. Teraz cztery utworzone przez państwo wielkie grupy energetyczne przygotowują się do wejścia na giełdę. Dzięki emisji akcji mają szanse pozyskać po 2 – 3 mld zł i więcej.
Wszystko wskazuje na to, że od 2009 r. zniknie jeden z głównym problemów, czyli regulowane ceny energii (już i tak częściowo zostały uwolnione). Ale na rozpoczęcie inwestycji trzeba będzie poczekać. Grupy dopiero przygotowują plany. Jedynie poznańska Enea już je skonkretyzowała, bo pierwsza, w lipcu, ma zadebiutować na giełdzie i musiała wcześniej przygotować wszystkie niezbędne dane. Enea dostała nawet zgodę ministra skarbu na utworzenie spółki celowej z Elektrownią Kozienice, która ma przygotować budowę nowego bloku. W największej w kraju Polskiej Grupie Energetycznej trwa wybór zarządu. Obecni szefowie pracują wprawdzie jak wcześniej, ale jest ich tylko trzech, choć firma skupia cztery potężne elektrownie. W drugim co do wielkości holdingu, Tauronie, plany inwestycyjne także dopiero są opracowywane. Nieco bardziej sprecyzowaną wizję wydatków i projektów ma gdańska grupa Energa.
W Polsce może zabraknąć energii z powodu opóźnień w budowie bloków
Gdy wszystkie grupy zakończą analizy, będzie wiadomo, ile powstanie nowych bloków o znaczącej dla systemu mocy. Poza tym będzie można wstępnie oszacować, jak duże wydatki będą potrzebne. Według wcześniejszych szacunków w polskiej energetyce przez kilka lat do użytku powinno być oddawane 1 – 1,5 tys. megawatów nowych mocy rocznie. Plan ten okazał się nierealny, a koszty inwestycyjne wzrosły. Eksperci szacują, że teraz za każdy megawat mocy trzeba zapłacić 1,5 mln euro, a za trzy – cztery lata koszty wzrosną do 1,8 mln euro.