Panuje opinia, że gdy umiera wybitny artysta, jego dzieła drożeją, ponieważ żadne nowe już nie powstanie.

– Na pewno wzrost cen nie jest gwarantowany – mówi Marek Lengiewicz z Rempeksu. – Nie było wyraźnego skoku cenowego po śmierci Zdzisława Beksińskiego. W przypadku Jerzego Nowosielskiego skok nastąpił dziesięć lat temu, kiedy było wiadomo, że przestał malować. Jeśli chodzi o Romana Opałkę, nie wiemy, czy i jak długa była kolejka oczekujących na jego nowe dzieła. 15 czerwca mieliśmy na aukcji jego obraz liczony malowany na papierze (33 na 24 cm). Został kupiony za 85 tys. zł.

Krakowski marszand Andrzej Starmach potwierdza, że zwyżka cen po śmierci artysty nie jest automatyczna, a tym bardziej pewna. – Kiedy zmarł Edward Krasiński, nie od razu nastąpił wzrost cen jego prac. Eksplozja zainteresowania nastąpiła dopiero po kilku latach – przekonuje Andrzej Starmach. – Roman Opałka prawdopodobnie malował jeden obraz olejny rocznie. Nie wiemy, ilu kolekcjonerów czekało na ten obraz. Po śmierci Jerzego Nowosielskiego właściciele wycofali z handlu jego prace, jakby czekali na korektę cen. Generalnie warto zrewidować naiwne myślenie, że w handlu sztuką można przewidzieć lub zaplanować rynkowy sukces. Nawet wielkie monograficzne wystawy nie zawsze wpływają na ceny. Gdyby było wiadomo, co zrobić, żeby obrazy podrożały, to wielcy marszandzi byliby milionerami, a tak nie jest, choć mają dostęp do najlepszych dzieł wybitnych artystów.

Marszand Paweł Sosnowski jako pierwszy od 1991 r. reprezentował Opałkę na polskim rynku. – Wzrost cen po śmierci wielkiego artysty to proces. Reakcją na śmierć może być retrospektywa w muzeum, która pozwoli ocenić, co jest dostępne. Opiniotwórcze środowiska komentują odejście artysty. Wszystko to może mieć wpływ na wzrost cen. Warto pamiętać, że wraz ze śmiercią malarza niekiedy umiera legenda, co może mieć negatywny wpływ na notowania – twierdzi Paweł Sosnowski.

Nasi rozmówcy są zgodni, że najbardziej drożeją wyjątkowe dzieła wielkich artystów.