Siedem BMW spłonęło na lawecie, a do ubezpieczyciela wpłynął wniosek o wypłatę odszkodowania w wysokości 40 mln zł – tak wyglądała próba największego wyłudzenia w ubezpieczeniach komunikacyjnych w ostatnich latach. Zwykle jednak oszustwa są na niewielkie kwoty, ale ich skala jest duża. Najczęściej do towarzystw zgłaszane są kolizje, które nigdy się nie wydarzyły, powszechne są też sfingowanie kradzieży czy tzw. jazda na stłuczkę.
W 2015 roku wartość czynów przestępczych ujawnionych w sektorze ubezpieczeniowym wyniosła 180 mln zł, z czego ponad 80 proc. to nadużycia komunikacyjne. W stosunku do całości wypłaconych odszkodowań (ok. 15,5 mld zł) na rynku ubezpieczeń majątkowych w 2015 roku wartość wykrytych nadużyć stanowiła zaledwie 1,16 proc. Takie dane podaje Polska Izba Ubezpieczeń w raporcie dotyczącym przestępczości ubezpieczeniowej w 2015 roku.
– Na jedno wyłudzenie odszkodowania z ubezpieczenia OC składa się ponad 20 uczciwych kierowców – wyjaśnia Marcin Tarczyński, analityk z PIU. – Za wszelkiego rodzaju niewykryte przestępstwa ubezpieczeniowe płacą, poprzez składki, sami klienci.
Do niedawna Insurance Europe, federacja krajowych stowarzyszeń ubezpieczycieli, skalę przestępczości w tej branży szacowała na poziomie ok. 3 proc. składki przypisanej brutto. Niedawno zmienił się punkt odniesienia. Teraz częściej odnosi się liczbę oszustw do wypłaconych odszkodowań.
– Poziom nadużyć w Polsce szacowany jest na 10-20 proc. wartości wypłaconych odszkodowań z tytułu ubezpieczeń OC i AC, tymczasem w Niemczech, Skandynawii i krajach Beneluksu wskaźnik ten oscyluje w granicach 5–10 proc. nadużyć – podaje Jakub Antczak, ekspert z Zespołu Usług Śledczych PwC.