Żona charyzmatycznego przywódcy, Jaja Lula da Silva, nadała ton spotkaniu jeszcze w weekend. – To musi być Musk – powiedziała na jednym ze spotkań poprzedzających szczyt, gdy w oddali zatrąbiła syrena statku wchodzącego do portu w Rio. – Nie boję się ciebie, Musku, p... cię, Musku – dała się ponieść emocjom.
W 2022 Lula pokonał w wyborach skrajnie prawicowego populistę Jaira Bolsonaro i zapowiedział, że „Brazylia wróciła”. Pod jego przywództwem kraj miał znów wcielić się w rolę neutralnego pośrednika działającego dla pokoju światowego. Jednak podjęty wraz z Chinami plan położenia kresu wojnie w Ukrainie upadł, kiedy Lula nie chciał jasno powiedzieć, że Putin jest tu agresorem.
Przygotowywany przez Brazylię od wielu miesięcy szczyt G20 w Rio de Janeiro, który ma potrwać do wtorku, także wygląda na wielką porażkę. W komunikacie końcowym Ukraina, ale także wojna na Bliskim Wschodzie, ma być wspomniana tylko zdawkowo, dla formalności. Padł także drogi Luli plan uzgodnienia międzynarodowego podatku od najbogatszych. Nie zgodził się na to ultraliberalny prezydent Argentyny Javier Milei, którego w dowód uznania pierwszego po zwycięskich wyborach przyjął Trump.