Taka ocena sytuacji spowodowała spadek kursu rubla. Już wcześniej USA, NATO i Ukraina wyrażały zaniepokojenie ruchami rosyjskich wojsk w pobliżu granic Ukrainy. USA miały ostrzegać europejskich sojuszników, że Rosja - w związku z koncentracją ok. 100 tysięcy żołnierzy w pobliżu Ukrainy - może podjąć agresję militarną przeciwko temu państwu.
Rosja zaprzeczała, jakoby stanowiła zagrożenie dla któregokolwiek ze swoich sąsiadów. Atakowała jednocześnie USA, że pod pozorem ćwiczeń wojskowych Amerykanie zwiększają obecność w rejonie Morza Czarnego. Rzeczniczka MSZ Rosji mówiła z kolei, że Zachód swoją polityką "zachęca do działania podżegaczy wojennych" z Ukrainy.
Czytaj więcej
Zachód narusza Porozumienia Mińskie stwierdzając, że jest gotów wysłać wojska i uzbrojenie Ukrainie - oświadczyła rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa.
Teraz Służba Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej oceniła, że napięcia związane z Ukrainą przypominają obecnie "sytuację w Gruzji przed wydarzeniami z 2008 roku". W 2008 roku prezydent Gruzji, Micheil Saakaszwili, chcąc wyprzedzić interwencję rosyjską, której się spodziewał, podjął działania przeciwko separatystom w Osetii Południowej, co pociągnęło za sobą interwencję Rosji. W efekcie na jednej piątej terytorium Gruzji stacjonują dziś rosyjskie wojska, a separatystyczne Abchazja i Osetia Południowa pozostają poza kontrolą Gruzji.
Służba Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej przypomina, że wówczas prezydent Saakaszwili zapłacił "wysoką cenę" za wojnę.