Pod przewodnictwem Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie trwają zaawansowane prace nad europejskim projektem INDECT, który dzięki zainstalowanym na ulicach kamerom i mikrofonom pozwoli wyłapywać różne zagrożenia. System tworzony jest po to, by zwiększyć bezpieczeństwo. Niemniej jednak słychać głosy, że zbyt mocno będzie on ingerować w prywatność obywateli. Jego zainteresowanie może wzbudzić nawet jeden podejrzany gest przechodnia.
Potrzebne regulacje
Monitoring publiczny to jedynie czubek góry lodowej. Tysiące kamer w centrach handlowych, bankach, autobusach czy klatkach schodowych śledzą mieszkańców miast. Kamery są montowane nawet na śmietnikach, aby nagrać osoby podrzucające do nich nieczystości.
407 kamer miejskich działa w Warszawie
Wszystko to odbywa się bez kompleksowej regulacji prawnej. O ile szczątkowe przepisy wspominają o monitoringu stosowanym przez policję, straż miejską czy też na stadionach i w kasynach, o tyle podglądania w centrach handlowych czy na prywatnych osiedlach nic już nie reguluje. Dlatego też generalny inspektor ochrony danych osobowych zwrócił się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji o przygotowanie kompleksowych przepisów, które będą regulować zasady korzystania z wideomonitoringu.
– Nie jestem przeciwnikiem monitoringu, bo jest on potrzebny chociażby ze względów bezpieczeństwa. Musimy jednak wiedzieć, kto i na jakich zasadach może go stosować