Czy pana zdaniem informacje o osobach pełniących funkcje publiczne powinny uwzględniać RODO, tak jak twierdzi prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych?
Styk jawności i prywatności jeszcze przed wejściem w życie RODO był problematyczny, bo art. 47 Konstytucji RP zapewnia ochronę prywatności, a art. 61 dotyczy jawności. To są równorzędne prawa na poziomie konstytucyjnym, a sprawą kolizji między nimi zajmował się też Trybunał Konstytucyjny właśnie w kontekście osób pełniących funkcje publiczne. W wyroku o sygn. K17/05 wskazał, że jeśli żyjemy w demokratycznym państwie, nie da się sformułować generalnej zasady, w której pierwszeństwo będzie miała albo jawność, albo prywatność. Także w motywach RODO jest wyraźnie wskazane, że ochrona danych osobowych nie może nieść uszczerbku dla innych praw i wolności, w tym dla prawa do informacji. Napięcie między tymi dwiema wartościami zawsze będzie. I TK w przytoczonym wyroku wskazał, że czasami, nawet jeśli wchodzimy w sferę prywatności czy kwestię ochrony danych osobowych, to ze względu na okoliczności sprawy prawo do prywatności zostanie ograniczone na rzecz jawności. I w drugą stronę tak samo. W wydatkach na pomoc społeczną ochrona prywatności ma np. pierwszeństwo przed jawnością. Ale do nieprawidłowości może dochodzić np. w przyznawaniu środków publicznych i w interesie nas wszystkich jest kontrola i ujawnienie, jakie to były kwoty albo komu je wypłacono. Prawo do informacji podlega ochronie sądowej. I to sądy stwierdzają, czy w danym wypadku pierwszeństwo ma jawność czy prywatność.