Zarząd australijskiej spółki Prairie Mining zrealizował swoje zapowiedzi i skierował do Stałego Sądu Arbitrażowego w Hadze pozew przeciwko Polsce, w którym domaga się odszkodowania w wysokości 806 mln funtów (4,2 mld zł). Notowania spółki na warszawskiej giełdzie rosły wczoraj nawet o 55 proc., do 1,15 zł (akcje Prairie są notowane na trzech giełdach: w Sydney, Londynie i Warszawie).
Czytaj także: Prairie Mining rozpoczyna arbitraż wobec Polski
Wysokie roszczenia
Zarząd Prairie twierdzi, że Polska naruszyła swoje zobowiązania wynikające z międzynarodowych umów poprzez działania mające na celu zablokowanie rozwoju projektów wydobywczych spółki w naszym kraju. Australijczycy chcieli wybudować kopalnię Jan Karski na Lubelszczyźnie oraz kolejną na złożu Dębieńsko. W obu przypadkach podstawowym surowcem miał być węgiel koksowy, używany w hutnictwie. Na przeszkodzie realizacji tych celów stanęły jednak wydłużające się postępowania administracyjne i spory sądowe z urzędami.
O możliwość eksploatacji lubelskiego złoża równolegle ubiegała się także Bogdanka, która ostatecznie zdobyła koncesję na wydobycie węgla w tym miejscu. Bogdanka jest pośrednio kontrolowana przez Skarb Państwa. W przeciwieństwie do polskiej spółki, australijski inwestor nie mógł liczyć na polityczne wsparcie. Już w 2014 r. ówczesny wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński podczas uroczystości barbórkowych w Bogdance powiedział do górników o inwestycji w nowe złoża: „Jestem po waszej stronie. Dla mnie to jest niewyobrażalne, żebyśmy wciągali graczy zewnętrznych, skoro w oparciu o polski kapitał możemy to zrobić". Z kolei w 2017 r. główny geolog kraju Mariusz Jędrysek w liście do samorządowców z Lubelszczyzny napisał o swoich wątpliwościach co do szans szybkiej budowy kopalni przez Prairie. Australijczykom wytknął zbyt długie prowadzenie prac rozpoznawczych, które nie skończyło się złożeniem wniosku o koncesję wydobywczą, a samorządowców skarcił za popieranie tylko jednego inwestora.
Przeszkody pojawiły się też na złożu Dębieńsko. Prairie miał co prawda już koncesję wydobywczą, ale wymagającą zmian – przesunięcia daty uruchomienia kopalni (poprzedni właściciel porzucił prace przy tej inwestycji i nie rozpoczął budowy) i uaktualnienia danych wynikających z nowej decyzji środowiskowej. Na to jednak resort środowiska się nie zgodził.