Szkoccy rybacy rozpoczęli protest pod siedzibą premiera Wielkiej Brytanii. Ciężarówki ozdobione hasłami „Brexitowa rzeź" czy „Niekompetentny rząd niszczy przemysł rybny" stoją niedaleko Downing Street 10.
Rybacy mają powody do protestu – Scotland Food and Drink, organizacja zrzeszająca między innymi rybaków, szacuje, że branża traci nawet milion funtów dziennie z powodu błędów administracji i zwiększonej biurokracji po brexicie. Błędy urzędników oraz większa liczba dokumentów do wypełniania związana jest z nowymi kontrolami granicznymi i celnymi, które musiały się pojawić po tym, jak Wielka Brytania ostatecznie puściła Unię Europejską. Jednak to wszystko opóźnia i spowalnia handel rybami i owocami morza, a także sprawia, że ceny przeznaczonych na rynek europejski specjałów spadły o 40 do 50 procent.
- Straty sektora rosną i sytuacja jest pilna – stwierdziła, cytowana przez CNN, Donna Fordyce, CEO Seafood Scotland.
Jedna z firm, która normalnie sprzedawała na rynek UE towar wart milion funtów tygodniowo, dała radę w ostatnim tygodniu dostarczyć swoim kontrahentom produkty warte... 12 tysięcy funtów, czyli ledwie promil tego co zawsze. W związku z czym firma ta nakazała swoim 27 dostawcom zaprzestać połowów. Inna firma, która zwykle wysyłała do Francji codziennie jedną do dwóch ciężarówek pełną żywych homarów, krabów i langust od początku stycznia straciła 90 proc. przychodów. Ratunkiem dla tej firmy jest rynek azjatycki, ale i tak musi zwracać połów do morza, gdyż nie jest w stanie uzyskać od brytyjskich urzędów odpowiednich dokumentów, które umożliwiłyby eksport do Francji.