Promocje i wyprzedaż aut z rocznika 2008 skutecznie przyciągnęły klientów. W lutym dilerzy sprzedali prawie 30,2 tys. nowych samochodów osobowych. O ponad 13 proc. więcej niż w styczniu i ponad 7 proc. więcej niż rok temu. W efekcie po dwóch miesiącach tego roku polski rynek jako jeden z nielicznych w Europie symbolicznie jest na plusie (0,57 proc.).
Tyle że wyprzedaże starego rocznika się kończą, a cenniki na modele z 2009 roku są wyższe. – Z niepokojem czekam na moment, kiedy skończą się ubiegłoroczne modele – przyznaje Wojciech Halarewicz, szef polskiego oddziału Mazdy. – 100 proc. naszej sprzedaży lutowej to był rocznik 2008, w starych cenach, niższych o ok. 6 proc. od modeli z 2009 r. Doliczając promocję, nawet o ok. 10 proc. – tłumaczy.
Halarewicz przyznaje, że od 1 kwietnia ponownie lekko podniesie ceny. – To samo robi większość konkurentów. Ale i ten nowy cennik będzie przeliczany przy kursie 4,2 – 4,3 zł, bo wciąż liczymy na umocnienie się złotego. Nikt nie ma w tej chwili cennika dostosowanego do aktualnych kursów euro. Jeśli złoty wyraźnie się nie umocni, czekają nas kolejne podwyżki – uważa.
– Nie wykluczamy, że przy tak słabym złotym będziemy zmuszeni do podwyżek – mówi Bogusław Cieślar, rzecznik Fiata Auto Poland. – Decyzji nie ma, ale cały czas analizujemy sytuację. Na razie, od stycznia, nieznacznie podnieśliśmy ceny na modele z rocznika 2009 – dodaje. Podobnie mówią konkurenci – jeśli kurs euro się nie zmieni, podwyżki będą konieczne.
Jakub Faryś, dyrektor Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, potwierdza, że importerzy wciąż utrzymują ceny przeliczane przy kursie ok. 4 zł za euro (+/- 5 proc.). – Najniższe średnie ceny aut były w drugiej połowie 2008 r., ale wydaje się, że wciąż jest jeszcze dobry czas na zakupy – uważa Faryś. – Taniej nie będzie już na pewno. Pytanie, kiedy będzie drożej, pozostaje otwarte. To zależy od polityki marketingowej koncernów – dodaje.