Zawarte w lipcu porozumienie z bankami i obligatariuszami w sprawie restrukturyzacji blisko 0,9 mld zł zadłużenia uratowało koncern od bankructwa, jednak ryzyko wywrócenia się całego planu jest wciąż realne.
Spółka od dłuższego czasu informuje o składanych przez kontrahentów wnioskach o ogłoszenie jej upadłości. Zazwyczaj są one stosunkowo szybko wycofane przez wnioskodawców lub oddalane przez sądy, więc raporty nie wywołują większych emocji inwestorów. Niesłusznie.
– Mamy ponad 200 mln zł przeterminowanych zobowiązań handlowych i sukcesywnie się z tego rozliczamy, m.in. dzięki pieniądzom napływającym ze sprzedaży zbędnego majątku. W ostatnim czasie nasila się jednak aktywność podmiotów, które grożąc złożeniem wniosku o upadłość, domagają się zapłaty za roszczenia sporne – mówi Maciej Stańczuk, p.o. prezesa Polimeksu.
Co do zasady, uważający się za pokrzywdzonych powinni kierować pozwy o zapłatę do sądów, ale wiąże się to z koniecznością wpłaty 5 proc. kwoty roszczenia i oznacza wikłanie się w długotrwały proces. Złożenie wniosku o upadłość jest tańsze i zapewnia szybsze proceduralnie działanie sądu.
– Nie wszyscy wykazują wolę negocjacji. Działania są ewidentnie nakierowane na wymuszenie od nas pieniędzy i spotkają się ze zdecydowana reakcją. Będziemy składać wnioski do sądów o uznanie roszczeń za bezpodstawne i zobowiązanie wnioskodawców do publikacji oświadczeń w prasie, że działali w złej wierze. Będziemy też występować do sądów dyscyplinarnych przeciwko pełnomocnikom, którzy doradzają swoim klientom taką „ułatwioną", ale nieetyczną ścieżkę – mówi Stańczuk. Przyznaje, że pierwsze działania zostały podjęte, ale nie chce wchodzić w szczegóły.