W ostatnich dniach stycznia jeden z klientów internetowego kantoru Cinkciarz.pl złożył w sądzie wniosek o upadłość spółki Cinkciarz. Powód jest taki sam, jak u pozostałych ponad 1200 poszkodowanych osób – wpłacił pieniądze do przewalutowania, środki przepadły, a spółka nie odpowiadała na reklamacje.
Jak opisywaliśmy w „Rzeczpospolitej”, kłopoty Cinkciarza zaczęły się na poważnie w wakacje ubiegłego roku. Spółka miała coraz większe problemy z realizowaniem wymiany pieniędzy, klienci coraz dłużej czekali na swoje przewalutowane środki. Choć zgodnie z regulaminem pieniądze mają trafić do klienta w ciągu 24 godzin, ten czas zaczął się nieznacznie wydłużać, o czym pisali niezadowoleni klienci. Początkowo były to jednak drobne rysy na wizerunku.
Czytaj więcej
Już 1200 osób liczy grono poszkodowanych przez byłego sponsora reprezentacji Polski, kantor wymiany walut Cinkciarz.pl. Spółka przeprasza, środków nie oddaje, oskarża banki i KNF. W tle – bizantyjski styl życia i góra bitcoinów.
Bomba wybuchła w październiku, gdy KNF odebrał drugiej spółce z grupy, Conotoxia, licencję na świadczenie usług płatniczych. To ta spółka odpowiadała za przelewy pieniędzy klientów „na zewnątrz”, nie do klientów, a do innych odbiorców, np. do banków w celu spłaty kredytu etc. Pod koniec października do siedziby spółki wkroczyło nawet CBŚP. Conotoxia miała czas do końca 2024 r. na rozliczenie się z klientami. Jednak lawina problemów przyspieszyła, a coraz więcej klientów Cinkciarza traciło pieniądze. W styczniu pisaliśmy o ponad 1200 poszkodowanych osobach, które zgłosiły się do poznańskiej prokuratury.
Kto złożył wniosek o upadłość Cinkciarza
Wreszcie, jak opisuje „PB”, jeden z klientów uznał, że syndyk skuteczniej wyegzekwuje pieniądze od Cinkciarza niż prokurator – i 29 stycznia złożył w sądzie w Zielonej Górze wniosek o upadłość Cinkciarza. Już w poniedziałek 2 lutego sąd wezwał wnioskodawcę, czyli osobę poszkodowaną przez kantor, do wpłacenia 8266,30 zł zaliczki na wydatki w toku postępowania w przedmiocie ogłoszenia upadłości.