Rz: Dziś rada nadzorcza KGHM ogłosi konkurs na prezesa. Wystartuje pan? Pana nazwisko jest najczęściej wymieniane wśród potencjalnych kandydatów.
Marek Trawiński: Nie zamierzam kandydować. Gdybym chciał zostać prezesem, z pewnością nie zgłosiłbym się do rady nadzorczej. Przyszedłem do pracy w radzie i na tym chcę się skoncentrować.
Dlaczego nie chce pan kandydować?
Bynajmniej nie dlatego, że nisko oceniam swoje kwalifikacje. Jestem otwarty na tego typu oferty, bo mam doświadczenie zarówno w kierowaniu firmami o zasięgu globalnym, jak Alstom czy ABB, jak i spółkami krajowymi. Gdybym dostał ofertę – abstrahując od tej konkretnej firmy, o której rozmawiamy – z pewnością wziąłbym ją pod rozwagę. Ale w tym przypadku już wcześniej dokonałem wyboru. Albo się jest w radzie, albo w zarządzie – to dwa różne organy spółki. Wybierając prezesa KGHM, musimy brać pod uwagę specyfikę sektora, w którym przyjdzie mu działać. To międzynarodowy, niezwykle konkurencyjny rynek. By zapewnić spółce efektywny rozwój, jej przyszły szef musi mieć szerszą orientację, jeśli chodzi o zarządzanie, niż w przypadku firm o zasięgu krajowym, i umiejętność podejmowania odważnych decyzji.
Może się okazać, że niełatwo znaleźć takiego kandydata.