Morskie farmy wiatrowe w sądzie?

Zniecierpliwieni inwestorzy nie wykluczają batalii w sądzie – wynika z informacji „Rz”

Publikacja: 24.07.2012 04:17

Morskie farmy wiatrowe w sądzie?

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman Piotr Wittman

Szybki start budowy pierwszych wiatraków na Bałtyku stoi pod znakiem zapytania, choć resort transportu odpowiedzialny za tzw. pozwolenia na lokalizację sztucznych wysp (PSZW; nie są one równoznaczne z pozwoleniem na budowę) pod morskie farmy wiatrowe wydał już część decyzji. Swoje obawy w resorcie rolnictwa zgłosili bowiem teraz rybacy (dotychczasowe kłopoty inwestorów wynikają z opinii resortu środowiska ws. złóż gazu i ropy łupkowej na Bałtyku). Obawiają się, że wiatraki będą przeszkodą w połowach.

Resort rolnictwa zaopiniował więc negatywnie część wniosków, a resort transportu jest w kropce, bo bez pozytywnej opinii sześciu ministerstw nie może wydać PSZW. Z kolei ustawa o obszarach morskich wyraźnie definiuje, kiedy decyzja w tej sprawie może być odmowna, np. gdy lokalizacja koliduje z obszarem ważnym dla wojska czy stanowi realne zagrożenie na szlaku nawigacyjnym.

– Tymczasem opinie z resortu rolnictwa nie definiują realnych zagrożeń – mówi „Rz" przedstawiciel jednego z inwestorów chętnych do budowy wiatraków. Dodaje, że firmy nie wykluczają, iż pójdą do sądu administracyjnego, bo nie dość, że wydawanie decyzji idzie bardzo wolno, to zostały już wyłożone pierwsze pieniądze. Deweloperski koszt 1 GW to 20–30 mln euro, a cała budowa 1 GW mocy wiatrowej na morzu to ok. 3,5 mld euro (ok. 14,4 mld zł).

6 gigawatów mocy dadzą morskie projekty Orlenu, PGE, Kulczyk Investments i Deme, które już mają zezwolenia

– Do 9 lipca wydano osiem decyzji. Sześć pozwoleń lokalizacyjnych na wzniesienie morskich farm wiatrowych i dwie decyzje negatywne – mówi „Rz" Mikołaj Karpiński, rzecznik Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej.

Przypomnijmy, że inwestorzy złożyli tam w sumie 60 wniosków wartych łącznie przeszło 400 mld zł. Pozytywne decyzje w sumie na ok. 6 GW mocy dostały na razie PGE, Orlen, Kulczyk Investments i belgijska Deme (symboliczne 200 MW), która jako jedyna z tych firm ma już na koncie budowę morskich wiatraków.

– Potrzebujemy dużych graczy z zagranicy do współpracy, by wiatraki na morzu w ogóle powstały – ocenia Robert Kuraszkiewicz, wiceprezes Stowarzyszenia Energii Odnawialnej. Zdaniem ekspertów z branży w Polsce konieczne będą takie konsorcja, przede wszystkim dlatego, że główni obecnie gracze – PGE czy Orlen – mają też inne kosztowne zadania: poszukiwania gazu łupkowego czy budowę siłowni atomowej.

Na razie na takie alianse nie ma szans, bo zagraniczni inwestorzy boją się odmowy przy ubieganiu się o pozwolenia. Efektem tego może być też wycofanie przez nich zleceń produkcji wież i innych części do morskich wiatraków z polskich stoczni. A te według wstępnych szacunków mogłyby zarabiać na takich zleceniach nawet 700 mln euro rocznie.

– Dotąd na tryb procedowania 60 wniosków nie wpłynęła żadna skarga. Przy wydawaniu decyzji ministerstwo kieruje się zasadą równego traktowania podmiotów – zapewnia Mikołaj Karpiński.

Biznes
Chiński rywal ChatGPT zaatakowany. Potężny cios hakerów w DeepSeek
Materiał Promocyjny
Gospodarka natychmiastowości to wyzwanie i szansa
Biznes
Janusz Palikot wyszedł z aresztu. Uzbierał 2 mln zł, ma kilkaset milionów długu
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Polski startup ElevenLabs podbija USA
Biznes
Wykuwa się kolejny pancerny gigant w Europie
Materiał Promocyjny
Suzuki Vitara i S-Cross w specjalnie obniżonych cenach. Odbiór od ręki
Biznes
Awantura o pizzę z ananasem. Nowa cena, to 100 funtów
Materiał Promocyjny
Wojażer daje spokój na stoku