Decyzja MNB nie zaskoczyła, spodziewał się jej każdy z ekonomistów ankietowanych przez Bloomberga. Narodowy Bank Węgier podjął ją mimo spadku inflacji we wrześniu do 3 proc. (z 3,4 proc. w sierpniu), czyli idealnie w środek celu inflacyjnego i najniżej od stycznia 2021 r.
Kluczowym czynnikiem dla MNB jest kurs forinta. Węgierska waluta jest najsłabsza wobec euro od początku 2023 r., od maja straciła około 4 proc. Do tego dochodzą m.in. obawy o sytuację geopolityczną oraz spadek oczekiwań co do skali cięć stóp procentowych w USA. Mimo wrześniowego spadku inflacji, w dalszej części roku dynamika cen na Węgrzech ma znów odbić, do nieco ponad 4 proc. w grudniu według prognozy MNB (acz w 2025 r. spadać i średniorocznie być w przedziale 2,7-3,6 proc.). W górę ma podskoczyć też inflacja bazowa.
Z węgierskiego banku centralnego z tych powodów płynie jastrzębi przekaz. Po decyzji jego wiceszef Csaba Kandracs mówił, że stopy mogą nie ulec zmianie przez dłuższy czas. Podkreślał, że sytuacja inflacyjna nadal nie pozwala na pełny spokój.
Ostatnia przecena forinta wywołała niepokój i wymusiła odłożenie kolejnych redukcji na później. Zwłoka ma na celu rozłożenie swoistego parasola ochronnego w okresie rynkowych turbulencji, niepokoju związanego z konfliktem na Bliskim Wschodzie oraz niepewnością przed wyborami prezydenckimi w USA - komentuje Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.