W projekcie ustawy budżetowej na 2023 r. Ministerstwo Finansów oszacowało, że potrzeby pożyczkowe brutto (czyli pieniądze, jakie rząd musi pozyskać na pokrycie bieżącego deficytu oraz na spłatę przypadającego przypadającego na dany rok zadłużenia), wyniosą niemal 270 mld zł, czyli ok. 8,1 proc. PKB. To pod względem nominalnym rekordowa kwota, a ekonomiści ostrzegają, że w praktyce może być znacząco wyższa.
Wyborcze programy
Wszystko przez to, że rządowe prognozy nie uwzględniają całkiem sporej liczby przedsięwzięć, które z dużym prawdopodobieństwem będą realizowane w 2023 r. I tak, projekt budżetu nie przewiduje przedłużenia obowiązywania tarczy antyinflacyjnej na 2023 r. – Taki scenariusz wydaje nam się wyjątkowo mało prawdopodobny w roku wyborczym – komentuje Marcin Luziński, ekonomista Santander Bank Polska. – Wygaszenie tarczy z końcem 2022 r. oznaczałoby, że inflacja niejako z automatu podskoczyłaby do 17 proc. na początku przyszłego roku, nawet przy braku podwyżek taryf energetycznych dla gospodarstw domowych – zauważa. Koszt przedłużenia tarczy to 33 mld zł.
– Po drugie, uważamy, że w ramach kampanii wyborczej rząd podejmie decyzję o przyznaniu 14. oraz 15. emerytury w 2023 r., co oznacza wzrost wydatków publicznych o ok. 23 mld zł – wylicza zespół Credit Agricole Bank Polska w specjalnym poniedziałkowym opracowaniu poświęconym budżetowi na 2023 r. Ewentualna zaś waloryzacja świadczeń w ramach programu Rodzina 500+ do 700 zł na dziecko oznacza 15 mld zł dodatkowych wydatków.
Czytaj więcej
W projekcie budżetu państwa na 2023 r. można znaleźć kolejne przykłady księgowych trików i sztuczek stosowanych przez rząd.