Na razie kupującym mieszkania po ósmej podwyżce stóp NBP do 5,25 proc. i wprowadzeniu nowej rekomendacji KNF (do obowiązującej stopy banki mają doliczać 5 pkt proc. przy liczenu zdolności kredytowej) nie jest do śmiechu. Pośrednicy mówią, że klienci rezygnują z transakcji, bo banki odsyłają ich z kwitkiem. Zdolność kredytowa to zresztą za mało, żeby z programu skorzystać. Trzeba znaleźć mieszkanie, którego ceny metra kwadratowego mieszczą się w limitach. – A to może nie być takie proste – mówi Paweł Komar, prezes Notus Finanse.
Jak liczy Lendi, limit cen mieszkań na rynku pierwotnym w Warszawie wedle pierwszych założeń to niewiele ponad 10 tys. zł/mkw., na wtórnym – blisko 9,3 tys. zł. A średnia cena nowego lokalu w stolicy to 13 tys. zł/mkw. (wg RynekPierwotny), używanego – prawie 11,8 tys. zł (wg Metrohouse). We Wrocławiu pierwotne limity to ponad 8,6 tys. zł/mkw. dla nowych mieszkań (średnia rynkowa: 10,4 tys. zł) i 8 tys. zł dla wtórnego (8,8 tys.). W Krakowie: 8,8 tys. zł/mkw. dla pierwotnego (średnia cena:11,5 tys. zł ) i 8,1 tys. zł dla wtórnego (10,1 tys. zł).
Ostatnio rząd zapowiedział podniesienie limitów. Tym samym pula mieszkań się zwiększy. – Limity cen, podobnie jak w przypadku „Rodziny na Swoim” i „Mieszkania dla Młodych”, opierają się na bardzo niedoskonałym wskaźniku przeliczeniowym kosztu odtworzenia 1 mkw. powierzchni użytkowej budynków mieszkalnych, powiększonym o 40 proc. dla lokali z rynku pierwotnego i o 30 proc. – wtórnego. Pierwotnie było to 30 i 20 proc. – tłumaczy Marcin Krasoń. – Problem w tym, że wskaźnik ten nie oddaje sytuacji na rynku. Dostępność mieszkań będzie bardzo różna w poszczególnych miastach, tak jak było z RnS i MdM. Np. w Warszawie dla mieszkań deweloperskich nowy limit wyniesie niemal 10,8 tys. zł. W tej cenie bez większego problemu znajdziemy mieszkania w takich dzielnicach, jak Ursus, Wawer, Białołęka czy Rembertów, ale ktoś szukający lokalu na nieco lepiej skomunikowanym osiedlu, nawet w niektórych rejonach tych dzielnic, będzie miał z tym problem.
Bez gorączki
Dostępność mieszkań „z gwarancją wkładu” na rynku wtórnym analizuje Metrohouse. – Jeżeli weźmiemy pod uwagę wyższe wskaźniki niż początkowo zakładano (1,3 zamiast 1,2), dostępność takich lokali znacznie się zwiększy – zauważa Marcin Jańczuk, ekspert Metrohouse. – Bogatą ofertę w tych cenach będzie można znaleźć w Zielonej Górze, Bydgoszczy, Opolu, Katowicach i Olsztynie. Najmniej, bo odpowiednio 9 i 10 proc., będzie ich w Krakowie i Warszawie. Program będzie się więc cieszył różnym zainteresowaniem zależnie od lokalnego rynku. Problemu braku zdolności kredytowej nie rozwiąże.
Jańczuk podsumowuje, że program rynku do czerwoności nie rozgrzeje. – Nie ma szczególnie wielu osób, które z utęsknieniem na niego czekają – ocenia.