Rok temu Jacek Jastrzębski, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, wezwał banki do zawierania porozumień z frankowiczami. Odpowiedź instytucji finansowych okazała się spóźniona i mocno zróżnicowana.
Najpierw bankowcy czekali na orzeczenie Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, która na początku marca miała odpowiedzieć na sześć frankowych pytań prawnych wystosowanych w styczniu przez prof. Małgorzatę Manowską, pierwszą prezes Sądu Najwyższego. Jednak spory wewnątrz Izby Cywilnej spowodowały, że parokrotnie przekładano termin wydania uchwały w tej sprawie i we wrześniu się okazało, że nie można się jej spodziewać w najbliższych kilkunastu miesiącach, a może i latach. Dla tych banków, które zdecydowały się grać na zwłokę, indolencja tej sądowej instytucji okazała się dobrą zasłoną. Ale tylko przez jakiś czas, bo narastająca fala pozwów i masowe unieważnianie umów przez sądy powszechne spowodowały, że zaczął realizować się dużo droższy dla sektora scenariusz, co zmusiło banki do poważniejszego podejścia do porozumień z frankowiczami.
PKO BP jako pierwszy udostępnił z początkiem października możliwość zawierania ugód według pomysłu KNF. Zakłada potraktowanie frankowej hipoteki tak, jakby od początku była złotowa i całość kosztu przewalutowania bierze na siebie bank, dzięki czemu klient pozbywa się nabrzmiałego salda zadłużenia. Do 25 listopada PKO BP miał ponad 16 tys. umów zgłoszonych do mediacji i blisko 1 tys. zawartych ugód. Dla porównania bank ma około 100 tys. frankowych hipotek, na koniec września miał prawie 11 tys. spraw sądowych. PKO BP zawiązał już około 7 mld zł rezerw na ten cel, co stanowi około 35 proc. jego portfela tego typu. Blisko 40-proc. wskaźnik pokrycia ma ING Bank Śląski, który również od października oferuje ugody w wariancie KNF. W jego przypadku problem jest marginalny, bo hipoteki te stanowią ledwie 0,6 proc. jego portfela kredytów brutto.
Tydzień temu akcjonariusze BOŚ zgodzili się, aby z końcem stycznia kredytobiorcy walutowi mogli składać wnioski o ugody według pomysłu KNF. Bank już poniósł w rezultatach za 2020 r. koszty tej operacji i teraz jego łączne rezerwy na ryzyko związane z walutowymi kredytami mieszkaniowymi są warte 415 mln zł, co stanowi 48 proc. portfela frankowego (ma jeszcze trochę podobnych kredytów w euro).