Łańcuchy dostaw zbyt podatne na przerwanie

W ostatnich latach stabilność łańcuchów dostaw okazuje się kluczowym trendem w globalnej gospodarce, ważniejszym od poszukiwania niskich kosztów.

Publikacja: 25.10.2024 01:10

Firmy dla uniknięcia perturbacji powodowanych zrywaniem łańcuchów dostaw, np. na skutek wypadków w t

Firmy dla uniknięcia perturbacji powodowanych zrywaniem łańcuchów dostaw, np. na skutek wypadków w transporcie, będą coraz częściej przenosić produkcję w bezpieczniejsze miejsca

Foto: PAP/DPA

Światowa gospodarka w ostatnich latach wyjątkowo mocno wstrząsana jest turbulencjami w łańcuchach dostaw. Boleśnie odczuwa to przemysł, uzależniony od zaopatrzenia w komponenty do produkcji pochodzące z odległych części świata. Przykładem jest zglobalizowana branża motoryzacyjna, wcześniej mocno poobijana przerwami w dostawach komponentów najpierw z powodu pandemii, a potem przez wojnę w Ukrainie. Teraz zaczyna boleśnie odczuwać skutki kryzysu na Bliskim Wschodzie.

Fabryki samochodów w Europie wykorzystujące części i podzespoły od poddostawców z Azji muszą hamować, a nawet wstrzymywać produkcję, bo ataki somalijskich rebeliantów Huti na kontenerowce płynące przez Morze Czerwone zmusiły armatorów do przekierowania statków na dłuższy szlak, wokół Przylądka Dobrej Nadziei w Afryce Południowej. A to oznacza dodatkowe, wysokie koszty. Szacuje się, że przekierowanie dostaw na trasie Azja–Europa Północna z Kanału Sueskiego na opłynięcie południowego krańca Afryki wydłuża czas transportu o ok. dziesięć dni, a nawet dwa tygodnie. Zarazem podnosi jego koszty o blisko 1 mln dolarów.

Im dłużej potrwa bliskowschodni kryzys, tym większe zakłócenia spowoduje i tym bardziej zwiększy koszty logistyki. Ryzyko powoduje konieczność wzrostu stawek ubezpieczeniowych dla frachtów.

– W perspektywie krótkoterminowej sytuacja jeszcze się pogorszy, zanim zacznie się poprawiać – komentuje Peter Sand, szef analityków platformy towarowej Xeneta.

Wyzwanie dla logistyki

Kwestia skracania łańcuchów dostaw stała się kluczowym wyzwaniem dla międzynarodowych firm i całej branży logistycznej. Pandemia i wywołany przez nią kryzys pokazały, że globalizacja to nie tylko okazja do rozszerzania powiązań z kolejnymi firmami i zdobywania nowych rynków: niesie także ryzyka, które boleśnie się zmaterializowały. Nie ma już wątpliwości, że efektem stanie się stopniowa reorganizacja produkcji prowadząca do dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia w surowce i podzespoły, przybliżająca je do finalnego wytwórcy. Będzie to konieczne zwłaszcza w tych gałęziach gospodarki, które prowadzą produkcję i działalność magazynową według zasady „just-in-time”. W takim systemie dostaw części czy podzespoły trafiają na linię produkcyjną dokładnie wtedy, kiedy mają być użyte do produkcji finalnego wyrobu. A we wrażliwych sektorach nawet krótkie opóźnienia mogą znacząco zakłócić ich procesy produkcyjne, prowadząc do problemów z dostępnością produktów na rynku.

Najbardziej zglobalizowane branże, jak np. motoryzacja, będą coraz bardziej zwracać się w stronę magazynów, z których do tej pory nie korzystały. Wcześniej składowanie zapasów uznawane było za marnotrawstwo. Ostatnie przypadki z przerwanymi dostawami komponentów zmieniły jednak takie podejście. Finalni producenci w Europie coraz częściej stawiają wymóg wobec dostawców, w szczególności z odległych lokalizacji, jak Chiny, aby składowały produkowane przez nich części i podzespoły blisko ich zakładów, skracając w ten sposób czas reakcji. A perspektywicznym scenariuszem przy nowych inwestycjach jest budowanie fabryk w aliansie z poddostawcami, żeby mieć do dyspozycji części i podzespoły na miejscu lub w bliskiej odległości.

Relokacja produkcji

Trendem staje się reshoring: firmy dla uniknięcia perturbacji powodowanych zrywaniem łańcuchów dostaw będą coraz częściej decydować się na przenoszenie produkcji w bezpieczniejsze miejsca. Już dwa lata temu badania Reutersa obejmujące firmy europejskie i amerykańskie wskazywały, że 67 proc. producentów już zmieniło lokalizację zaopatrzenia w surowce i komponenty, natomiast 37 proc. jest zainteresowanych przeniesieniem miejsca produkcji w najbliższym czasie. Z kolei badanie BCI Global przeprowadzone pod koniec 2021 r., a więc jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie, wskazało, że 61 proc. respondentów z krajów rozwiniętych planowało reshoring w ciągu najbliższych trzech lat.

Pozwoliłoby to uniknąć nie tylko oczywistych ryzyk dla ciągłości dostaw, jak regionalne wojny oraz konflikty zbrojne, ale także poważnych wypadków w transporcie. Takich jak ten sprzed trzech lat w Kanale Sueskim, gdzie 400-metrowy kontenerowiec Ever Given wracający z Malezji do Rotterdamu z 18,3 tys. kontenerów przez prawie tydzień blokował tę strategiczną dla światowego handlu przeprawę. Nie tylko sam przewoził towary, ale spowodował opóźnienia w ruchu innych jednostek, które musiały czekać na odblokowanie kanału albo wybrały o wiele dłuższe trasy wokół Afryki.

Teraz kolejnym szlakiem wywołującym coraz większy niepokój w branży logistycznej okazuje się Kanał Panamski, na który negatywny wpływ mają zmiany klimatu. Susza doprowadziła do obniżenia poziomu wody w kanale, co ograniczyło ruch statków o 29 proc. Według Polskiego Instytutu Ekonomicznego przepływa tamtędy 3,5 proc. światowego handlu morskiego.

Jeśli ograniczenia będą narastać, czekają nas zakłócenia w łańcuchach dostaw. Według ekspertów ds. logistyki, na których powoływało się Fortune, problemy z wodą mogą na globalnych rynkach doprowadzić do chaosu jak w 2021 r.

Wydarzenia z ostatnich lat zakłócające zaopatrzenie w towary lub komponenty do produkcji stały się katalizatorem zmian w europejskiej gospodarce. Jej dotychczasowy model odchodzi w przeszłość. Firmy przenoszą produkcję z Azji na macierzyste rynki, by uniezależnić się od kontrahentów w dalekich krajach i skrócić łańcuchy dostaw. Ich stabilność okazuje się teraz kluczowym trendem w gospodarce, ważniejszym od poszukiwania niskich kosztów.

Światowa gospodarka w ostatnich latach wyjątkowo mocno wstrząsana jest turbulencjami w łańcuchach dostaw. Boleśnie odczuwa to przemysł, uzależniony od zaopatrzenia w komponenty do produkcji pochodzące z odległych części świata. Przykładem jest zglobalizowana branża motoryzacyjna, wcześniej mocno poobijana przerwami w dostawach komponentów najpierw z powodu pandemii, a potem przez wojnę w Ukrainie. Teraz zaczyna boleśnie odczuwać skutki kryzysu na Bliskim Wschodzie.

Fabryki samochodów w Europie wykorzystujące części i podzespoły od poddostawców z Azji muszą hamować, a nawet wstrzymywać produkcję, bo ataki somalijskich rebeliantów Huti na kontenerowce płynące przez Morze Czerwone zmusiły armatorów do przekierowania statków na dłuższy szlak, wokół Przylądka Dobrej Nadziei w Afryce Południowej. A to oznacza dodatkowe, wysokie koszty. Szacuje się, że przekierowanie dostaw na trasie Azja–Europa Północna z Kanału Sueskiego na opłynięcie południowego krańca Afryki wydłuża czas transportu o ok. dziesięć dni, a nawet dwa tygodnie. Zarazem podnosi jego koszty o blisko 1 mln dolarów.

Pozostało 80% artykułu
Analizy Rzeczpospolitej
Na tle kondycji finansowej całego sektora TSL branża logistyczna wypada nieźle
Cykl Partnerski
Miejskie plany adaptacji do zmian klimatu: co warto wiedzieć?
Analizy Rzeczpospolitej
Perspektywy branży mają być lepsze, choć problemów nie ubywa
Analizy Rzeczpospolitej
Koszty na ostatniej mili będą obniżać pojazdy elektryczne
Analizy Rzeczpospolitej
Online czy gotówką – zapłacić trzeba. Grunt, aby w terminie
Analizy Rzeczpospolitej
Doświadczenie klienta a rozwój płatności na polskim rynku