Choć to nadal wzrost, to jednak sporo wolniejszy niż w latach wcześniejszych – w 2011 r. rynek urósł 17,5 proc., a wcześniej nawet w przedziale 20–30 proc., co oznacza sporą zmianę. – Wprost proporcjonalnie do spadku dynamiki wzrostu sklepów internetowych na polskim rynku poprawia się ich sytuacja finansowa. To świadczy, że polski e-commerce to już nie tylko ilość, ale także jakość – mówi Tomasz Starzyk, rzecznik Dun & Bradstreet Poland.
W efekcie rynek dzieli się niemal po połowie na firmy w dobrej oraz w słabej kondycji finansowej, co pokazuje, jak silna panuje na nim konkurencja. W latach pandemii sprzedaż internetowa bardzo mocno wzrosła, pojawiło się wielu nowych klientów. Ale przez 2022 r. wiele sektorów notowało już ich odpływ – zwolennicy zakupów w stacjonarnych sklepach są nadal górą i to zdecydowanie.
– Rzeczywiście należy spodziewać się spowolnienia, co nie oznacza, że nie będzie dodatnich wyników, ale w mniejszej skali. Dotychczasowe dwucyfrowe wzrosty r./r. przyzwyczaiły nas, że e-handel to atrakcyjny finansowo kanał sprzedaży. Aż 30 mln internautów dokonuje zakupów w internecie, walcząc niejako wirtualnie z inflacją – mówi Maciej Pawłowicz, dyrektor sprzedaży i rozwoju w ASM Group.
– To, że kanały online są bardziej odporne na kryzys, może wynikać z tego, że dość mocno przyzwyczailiśmy się jako konsumenci do korzystania z nich i nauczyliśmy się, jak generować oczekiwane korzyści wynikające z ich używania – mówi Sebastian Błaszkiewicz, szef sprzedaży Unity Group. – Oczekiwania i potrzeby to kupować mniej i rezygnować z tych kategorii produktów, których pilnie w tym momencie nie potrzebujemy, m.in. dlatego sprzedaż mebli maleje – dodaje.
Z badania PayPal wynika, że w ciągu ostatnich sześciu miesięcy 46 proc. Polaków kupiło coś przez media społecznościowe. Z takiego narzędzia korzysta też 65 proc. polskich firm. Według szacunków branża social commerce w Polsce była warta już ok. 12,25 mld zł.