Karczewski przyznał, że 10 maja jako termin wyborów prezydenckich jest "bardzo zagrożony" i dodał, że "wszyscy zdają sobie z tego sprawę".
Odpowiedzialnością za ten fakt wicemarszałek Senatu obarcza opozycyjnych senatorów, którzy wykorzystują przysługujący im 30-dniowy termin rozpatrywania ustawy dotyczącej głosowania korespondencyjnego.
Działania Senatu to próba sparaliżowania, storpedowania, zablokowania wręcz wyborów prezydenckich - stwierdził były marszałek izby wyższej parlamentu.
Ocenił też, że w kwestii wyborów "wszystko jest możliwe" - a więc przeprowadzenie głosowania metodą korespondencyjną, mieszaną lub tradycyjną. Sam, jak podkreślił, jest zwolennikiem tej ostatniej, ale "jesteśmy w takiej sytuacji w jakiej jesteśmy", a koronawirus jest najgroźniejszy dla osób w podeszłym wieku.
Karczewski potwierdził także to, co mówili już inni politycy partii rządzącej - jeśli posłowie Porozumienia zagłosują w Sejmie przeciwko ustawie o głosowaniu korespondencyjnym, będzie to znaczyło, że rezygnują ze współpracy z PiS.