Mocnych słów Marii Fernandy Espinosy, szefowej Zgromadzenia Ogólnego ONZ, skierowanych głównie do polityków, słuchało wczoraj tysiące osób, które przyjechały z całego świata, by wziąć udział w otwarciu 24. Szczytu Klimatycznego w Katowicach. Espinoza, która od 20 lat zajmuje się sprawami klimatu, nie ukrywając żalu do decydentów, wypominała im, że choć wszyscy odczuwamy tragiczne skutki emisji gazów cieplarnianych, a raporty klimatologów na temat przyszłości świata są dla nas bezlitosne, nie robimy nic, by powstrzymać upadek.
Czytaj także: Rząd mocniej naciska na kopalnie, by zwiększyły wydobycie węgla
– Potrzebujemy determinacji, musimy działać razem, inaczej nie mamy żadnych szans. Cały świat domaga się konkretów. Nie możemy wyjechać z Katowic bez porozumienia – apelowała Espinoza. Porozumienie w Paryżu ratyfikowało 55 krajów produkujących co najmniej 55 proc. globalnych emisji gazów cieplarnianych – jednak do dziś nie wprowadzono konkretnych zobowiązań (wyznaczono czas do 2020 r.), a pół roku po jego wejściu w życie z porozumienia wycofały się Stany Zjednoczone (są odpowiedzialne aż za 15 proc. produkcji dwutlenku węgla na świecie). – Życie ludzi zależy od decyzji, które tu podejmiemy – mówiła z mocą Espinoza.
Wytyczne dla świata
Także Michał Kurtyka, wiceminister środowiska i szef prezydencji COP24, nie ukrywał, że rządzących czeka wielki sprawdzian, „czy naprawdę nam wszystkim zależy na wdrożeniu Porozumienia Paryskiego". – To my dziś musimy stworzyć wytyczne dla całego świata – podkreślał.
Czytaj także: Kurtyka: Katowice tworzą historię globalnej polityki klimatycznej