Ogłoszone w poniedziałek przez Państwową Komisję Wyborczą wyniki (bez 0,03 proc. oddanych głosów) pokazują, że do urn poszło ponad 20 mln Polaków, a różnica między konkurentami wyniosła 500 tys. głosów. To mało w skali kraju, ale dużo, gdyby złożyli w Sądzie Najwyższym protesty podważające wynik. Czy opozycji uda się zmobilizować tak wielu wyborców? Raczej wątpliwe, choć próby będą. Wyborcy, którzy stwierdzą nieprawidłowości, mają na ich złożenie zaledwie trzy dni od podania oficjalnych wyników przez PKW. Cezary Tomczyk, sztabowiec Rafała Trzaskowskiego, jeszcze w niedzielną noc zapowiadał w mediach, że protestów będzie wiele.
Epidemia już nieważna
Co ciekawe, ani Andrzej Duda, ani Rafał Trzaskowski w wystąpieniach bezpośrednio po zakończeniu głosowania nie odnieśli się nawet słowem do epidemii koronawirusa i wynikających z niej obostrzeń, ani do tego, że wybory prezydenckie, po ich nieodbyciu 10 maja, ogłoszono ponownie. Wskazując na te nieprawidłowości, część ekspertów uznała te wybory za niespełniające kryteriów uczciwości. Tego zarzutu jednak główni gracze obecnie nie podnoszą; w poniedziałek po godz. 14 Rafał Trzaskowski pogratulował reelekcji prezydentowi Andrzejowi Dudzie.
Czytaj też: