Czy jednak nie tak właśnie miała wyglądać Europa? Czy nie należałoby raczej tworzyć warunki konkurencyjności polskich firm i dbać, żeby to Polacy dostarczali prąd Niemcom i budowali autobusy dla Francuzów, zamiast ksenofobicznie zamykać się w swoich granicach?
Bezprecedensowe było także zaangażowanie po stronie urzędującego prezydenta innych instytucji państwowych, jak Poczta Polska, która rozsyłała ulotki wyborcze, czy też Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wysyłające w przeddzień wyborów alerty informujące o prawie osób powyżej 60. roku życia do głosowania bez potrzeby stania w kolejce.
Kandydat opozycji, a nie opozycyjny
Nie trzeba szukać przyczyn przegranej (nie piszę: porażki, bo jej nie było) pośród wyborców Szymona Hołowni, którzy w drugiej turze zagłosowali częściowo za dotychczasowym prezydentem. Podobnie jak nie trzeba szukać porażki w zachowaniu wyborców innych kandydatów i samych kandydatów, którzy odpadli w pierwszej turze. Takie myślenie jest próbą samousprawiedliwienia tego, że nie wygrał kandydat opozycyjny.
I w tym tkwi problem. To nie powinien być kandydat opozycyjny, tylko kandydat opozycji. Warto o tym pomyśleć już teraz. Za trzy lata wybory parlamentarne. One promują bloki, a nie indywidualizm. Taka jest metoda D'Hondta, profesora prawa cywilnego i matematyki, która wiedzie do tego, że blok partii, który zdobywa najwięcej głosów, mimo że nie jest to większość bezwzględna, zdobywa więcej niż 230 miejsc w Sejmie. Na tym polega fenomen Zjednoczonej Prawicy. Wie o tym doskonale Jarosław Kaczyński, doświadczony w latach 90., kiedy pozostawał na marginesie polityki z powodu braku porozumienia po stronie partii prawicowych, które tworzyły tzw. konwent św. Katarzyny.
Warto, żeby pamiętali o tym liderzy partii obecnie opozycyjnych, w przeciwnym razie pozostaną wieczną opozycją z kilkoma liderami, z których każdy stawia tylko na siebie. Dziesięć milionów osób, które oddały głos na Rafała Trzaskowskiego, to kapitał założycielski dla dalszych działań i pozycja wyjściowa do pozyskania poparcia tych, którzy do wyborów nie poszli. Konieczne jest jednak najpierw oderwanie od myślenia partyjnego.
Autor jest prezesem Naczelnej Rady Adwokackiej