Koalicjanci nie chcą zgodzić się na to, by oddać PiS po jednym ministerstwie z dwóch, które obecnie dzierżą. W PiS mówi się za to o radykalnych cięciach liczby resortów. Negocjacje ruszyły, a dynamiki dodaje im spór o to, czy Jacek Kurski został legalnie wskazany przez zarząd TVP jako p.o. prezesa.
Jak dowiaduje się „Rzeczpospolita", w ramach Zjednoczonej Prawicy powstał zespół roboczy, który ma doprowadzić do powstania wspólnego stanowiska na temat programu, struktury i wreszcie personaliów w ramach rekonstrukcji rządu. Takie są priorytety na najbliższe tygodnie: po pierwsze program, po drugie struktura, a na koniec nazwiska. W zespole są politycy nowego pokolenia: Michał Woś, jeden z najbliższych współpracowników Zbigniewa Ziobry, Marcin Ociepa, który w Porozumieniu wyrasta w ostatnich miesiącach na jedną z ważniejszych postaci łączących całą Zjednoczona Prawicę, i szef Komitetu Stałego Rady Ministrów bliski Mateuszowi Morawieckiemu, Łukasz Schreiber.
Więcej premiera, mniej resortów
W piątek w sprawie rekonstrukcji zebrały się ścisłe władze PiS. Co przyniosły rozmowy? Zdaniem jednego z naszych rozmówców ogólny kierunek sprawi, że po zmianach w rządzie pozycja premiera Mateusza Morawieckiego ulegnie wzmocnieniu. Obecny kierunek zakłada, że liczba resortów ulegnie dużemu zmniejszeniu. PiS mówi nawet o redukcji do 11–12 silnych resortów w miejsce obecnych 20. Ma to usprawnić procesy decyzyjne i przełamać ostatecznie tzw. silosowość, czyli zamykanie się ministerstw we własnych kompetencjach i zakresach obowiązków. Byłaby to największa zmiana modelu działania rządu od wielu lat. O takich działaniach mówią ludzie bliscy Morawieckiemu. Niektórzy też publicznie. – Chodzi o przełamywanie Polski resortowej i niemożności wynikających z tego, że niektóre ministerstwa potrafią chwilami działać jak udzielne księstwa. To dobry moment, by wykonać kolejny krok – zapowiedział niedawno szef KPRM Michał Dworczyk.
W ubiegłym tygodniu wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki zaskoczył koalicjantów, mówiąc, że każdy z nich – Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry i Porozumienie Jarosława Gowina – będzie mieć po jednym ministerstwie mniej. Zarówno z SP, jak i z Porozumienia popłynął wtedy jasny sygnał, że na to zgody nie ma. Pod tym względem koalicjanci trzymają się razem, wiedząc, że łącznie mają blisko 40 posłów w Sejmie. A to poważna siła, z którą Jarosław Kaczyński musi się liczyć. Zbigniew Ziobro w ostatnich dniach przypomina, że liczba ministerstw przypadających koalicjantom jest zapisana w umowie koalicyjnej.
Dlatego w najbliższych tygodniach zapowiadają się skomplikowane rozmowy i polityczne starcie o kształt nowego rządu. Z naszych rozmów wynika, że ostatecznie liczba ministerstw może spaść do ok. 16. Będzie temu towarzyszyć zmiana w liczbie wiceministrów. Ich liczba może spaść nawet o kilkadziesiąt osób. Nowy rząd będzie zmieniony strukturalnie.