Badacze stojący za Diagnozą+ podkreślają, że ta liczba najlepiej oddaje obecną sytuację na rynku pracy. W dobie epidemii zaliczanie do bezrobotnych tylko osób aktywnie szukających pracy jest bowiem w ich ocenie pozbawione sensu. – Wielu osobom obawy o zdrowie nakazują samoizolację. Poza tym poszukiwanie pracy często wymaga kontaktów osobistych z firmami, których znacząca część pracowników też pracuje z domu. Wreszcie, w okresie pandemii części osób może być trudno uwierzyć, że gdzieś niedaleko czeka na nich praca, trzeba jej tylko poszukać – tłumaczy prof. Joanna Tyrowicz, ekonomistka z WZ UW i GRAPE, jedna z autorek raportu.
Popyt wysechł
Wyniki Diagnozy+ pokazują też, jak wiele osób tracących pracę nie rejestruje się w UP jako bezrobotne. Zwykle to około 51 proc. bezrobotnych wedle definicji BAEL, obecnie zaś zaledwie 18 proc. (mimo to stopa bezrobocia rejestrowanego jest zwykle wyższa niż stopa według BAEL, bo w urzędach pracy rejestruje się wiele osób, które w BAEL uznaje się za niekatywne zawodowo lub pracujące).
Dlaczego Polacy unikają pośredniaków? W ocenie autorów Diagnozy+ to m.in. efekt ryzyka dla zdrowia, z którym w ostatnich tygodniach wiązały się wizyty w UP. „Pozostali są lub byli w okresie wypowiedzenia, a nie spodziewają się wsparcia ze strony urzędu pracy” – tłumaczą w poniedziałkowym raporcie. Oceny, że na wsparcie UP w poszukiwaniu zatrudnienia trudno dziś liczyć, uzasadnia gwałtownie malejąca liczba zgłaszanych do nich ofert pracy. Na koniec kwietnia w całej Polsce w urzędach było zaledwie 47,8 tys. ofert pracy, w porównaniu z niemal 89 tys. w tym samym okresie ub.r. W maju sytuacja jeszcze się pogorszyła. Na przykład w PUP w Łodzi czeka obecnie praca dla 820 osób, w porównaniu z 2,5 tys. rok temu, a w PUP w Białymstoku dla 230 osób, w porównaniu z 860 rok wcześniej.
Cisza przed burzą
Czy wraz z wygasaniem epidemii koronawirusa większa część osób faktycznie bezrobotnych zacznie się rejestrować w urzędach pracy? W maju tego zjawiska jeszcze nie widać. W kilkunastu PUP, które zapytała o to „Rzeczpospolita”, liczba zarejestrowanych osób bez pracy wzrosła w maju o 6–10 proc. w porównaniu z kwietniem. W przeliczeniu na cały kraj oznaczałoby, że w minionym miesiącu przybyło 60–100 tys. bezrobotnych, a stopa bezrobocia rejestrowanego wzrosła do około 6,1–6,3 proc. z 5,8 proc. w kwietniu. Ankietowani przez „Rzeczpospolitą” ekonomiści przeciętnie szacują, że będzie to 6,1 proc. – To może być cisza przed burzą – zauważa Ewa Olszewska, dyrektor Gdańskiego Urzędu Pracy. – W czerwcu, lipcu czy sierpniu, gdy skończą się miesięczne i trzymiesięczne wypowiedzenia z pracy, napływ bezrobotnych może być bardziej gwałtowny – zaznacza.
Wpływ na to, ile spośród osób faktycznie bezrobotnych będzie się zgłaszało do UP, może mieć też wysokość zasiłku, na który mogą liczyć. Rząd przedstawił już propozycję jego podwyżki, ale z ostatnich wypowiedzi minister rozwoju Jadwigi Emilewicz wynika, że nastąpi do najwcześniej w lipcu.